UżywaneNieuczciwe sztuczki handlarzy aut. Nie daj się naciągnąć!

Nieuczciwe sztuczki handlarzy aut. Nie daj się naciągnąć!

Handlarze doskonale wiedzą, jak poprowadzić rozmowę lub zaprezentować auto, by kupujący nie zwrócił uwagi na aspekty, które niebawem uderzą finansowo w kupującego. Warto znać te nieuczciwe zagrania!

W trakcie oględzin auta zwykle zwracamy uwagę na jego ogólny wygląd czy stan techniczny. Mniejszą wagę przywiązujemy do „detali”, które mogą okazać się kosztowne w skutkach. Zakupowi samochodu towarzyszą duże emocje. Niestety są one złym doradcą. Co gorsza, powodują dekoncentracji potencjalnego nabywcy. Sprzedający używane pojazdy dobrze o tym wiedzą i starają się przekuć nieuwagę w szansę na zwiększenie swojego zysku. O czym należy pamiętać, by nie wpaść w wydatki, które po zsumowaniu mogą iść w tysiące złotych?

Brak przeglądu i ubezpieczenia

Rozmowę o samochodzie, nawet telefoniczną, warto zacząć od pytania od termin kolejnego badania technicznego. Jeżeli nie jest ono aktualne lub wkrótce się kończy, zapytajmy, czy będziemy mogli udać się do stacji kontroli i w ramach przedzakupowej kontroli zlecić przeglądu. Opór w tej kwestii może oznaczać, że auto nie będzie w stanie przejść badania bez interwencji mechanika, np. z powodu korozji, zużycia zawieszenia czy wycieków oleju. Istotny wpływ na cenę pojazdu ma też termin ważności ubezpieczenia. Jeżeli wkrótce się kończy, po zakupie pojazdu czeka nawet wydatek w wysokości przynajmniej kilkuset złotych.

„Klima” do nabicia

Jazdę próbną warto rozpocząć od włączenia klimatyzacji. Jeżeli nie działa lub słabo chłodzi, nie wierzmy w zapewniania, że wystarczy uzupełnić czynnik. Gdyby faktycznie tak było, sprzedający pewnie zrobiłby to samodzielnie. Trzeba założyć gorszy scenariusz w postaci nieszczelności w układzie, uszkodzonego kompresora czy awarii elektroniki. Koszt napraw może przekroczyć 2000 zł. Jeżeli sprzedający upiera się, że klimę wystarczy „nabić”, zapytajmy go, czy możemy udać się do serwisu klimatyzacji – niech zleci kontrolę układu za własne pieniądze, a my wyrównamy mu poniesiony wydatek przy płaceniu za auto.

Brak koła zapasowego, zestawu naprawczego, lewarka, narzędzi i trójkąta

Rzućmy okiem do bagażnika. Można z niego wyjąć sporo przedmiotów, które uda się sprzedać niezależnie od auta. Łącznie mogą one zapewnić sprzedającemu kilkaset złotych zysku, ale dla nas będą oznaczały konieczność uzupełnienia braków i pokrywania kosztów przesyłki lub tracenia czasu na odbiór.

Skrajnie zużyte hamulce

Tarcze hamulcowe nie powinny mieć wyraźnego rantu, pęknięć, głębokich rys, wżerów czy śladów korozji. Jeżeli nadają się do wymiany, auto nie przejdzie przeglądu. Przed jego wykonaniem będziemy musieli dołożyć więc kilkaset złotych. Może okazać się też, że zapieczone są tłoczki lub prowadnice zacisków, co dodatkowo podniesie koszt.

Nadmiernie zużyte opony

Opony które mają powyżej 10 lat, są spękane albo mają mniej niż 1,6 mm bieżnika (a najlepiej, gdy są to przynajmniej 3 mm) kwalifikują się do wymiany. Jeżeli wykryjemy taki stan rzeczy w aucie, które zamierzamy kupić, negocjujmy cenę. Nie należy wierzyć w zapewnienia, że komplet opon uda się kupić za 400 zł. Taka kwota wystarczy najwyżej na ogumienie do miejskiego auta. W przypadku modeli z wyższej półki, zwłaszcza sportowych z oponami w nietypowym rozmiarze, rachunek za wymianę opon może opiewać na ponad 2000 zł. Warto skorzystać z wyszukiwarki opon i podczas rozmowy ze sprzedającym pokazać mu jak kształtują się ceny ogumienia.

Dacia Duster - radio
Nawet tak mało skomplikowany odtwarzacz na rynku używanych części ma wartość 400-500 zł. Kiedy sprzedający chce wycisnąć jak najwięcej z taniego auta, nierzadko dekompletuje jego wyposażenie i sprzedaje osobno.

Zdemontowane radio

Jeżeli był wyposażony w fabryczny system audio z dużym ekranem bądź nawigacją, albo jego właściciel zamontował radio z górnej półki, ich wyjęcie ze sprzedawanego pojazdu ma ekonomiczne uzasadnienie – takie akcesoria niespecjalnie wpływają na ostateczną cenę pojazdu, ale można je sprzedać w internecie za kilkaset złotych. Tyle też przyjdzie nam wydać, jeżeli postanowimy uzupełnić braki.

Wyjęte dywaniki

Sygnowany przez producenta samochodu oryginalny komplet dywaników materiałowych lub gumowych, które nie noszą większych śladów eksploatacji, można spieniężyć za 200-300 zł. Sprzedającego warto więc zapytać, czy wykładziny podłogowe „przypadkiem” nie zawieruszyły się gdzieś w kącie garażu lub magazynu.

Brak rolety bagażnika

Na rynku używanych części rolety bagażników są sprzedawane nawet za kilkaset złotych – dotyczy to zwłaszcza ich bardziej rozbudowanych wersji ze zintegrowaną siatką, która pozwala na oddzielenie przedziału pasażerskiego od ładunkowego. Sprzedającego warto zapytać co stało się z roletą lub negocjować cenę.

Redakcja poleca: Najgorsze silniki benzynowe. Starsze jednostki wcale nie są idealne!

Stary akumulator

Im tańszy samochód, tym stan akumulatora jest bardziej istotny – nowy kosztuje przynajmniej 200-300 zł. Doskonale wiedzą o tym sprzedający, którzy świeżo wymienioną baterię potrafią podmienić na kończącą swoje życie. Stan akumulatora można sprawdzić w punkcie sprzedaży akumulatorów. Można też spróbować kilkukrotnie uruchomić silnik. Jeżeli każdy kolejny rozruch będzie przebiegał z większym trudem, warto poprosić o obniżkę ceny na zakup akumulatora.

Kontrolki awarii silnika

Jeżeli na panelu wskaźników widzimy kolorową „choinkę”, nie ma co wierzyć w zapewnienia, że ustąpi ona po wymianie jednego niedrogiego czujnika. Gdyby tak było, sprzedający pewnie zrobiłby to sam. Powód awarii może być poważny, a w kilkunastoletnim aucie możliwe jest też, że wywołało go nagromadzenie różnych defektów. Zapytajmy sprzedającego, czy może je usunąć przed finalizacją transakcji albo udajmy się do serwisu, który oszacuje koszt naprawy.

Data aktualizacji: 7 stycznia 2024 roku

Nie przegap najnowszych artykułów! Obserwuj Wybór Kierowców na FACEBOOKU
NEWSY
Polecane
Wybór redakcji