ElektromobilnośćZasięg samochodu elektrycznego. Czy faktycznie wciąż jest czego się obawiać?

Zasięg samochodu elektrycznego. Czy faktycznie wciąż jest czego się obawiać?

Wiele rozmów na temat elektrycznych samochodów kluczy wokół ich zasięgu na jednym ładowaniu. Przeciwnicy elektromobilności twierdzą, że jest niewystarczający. A jak jest w praktyce?

Użytkownicy samochodów z silnikami spalinowymi są przyzwyczajeni, że na jednym tankowaniu są w stanie pokonać przynajmniej kilkaset kilometrów. Uzupełnienie zasięgu, a więc tankowanie i opłacenie rachunku, to nawet przy sporym ruchu kwestia najwyżej kilku minut.

Ładowanie akumulatora samochodu elektrycznego, w zależności od mocy źródła energii i zakresu ładowania, to kwestia od kilku godzin do kilkunastu minut. Dysproporcja jest więc spora, a dochodzi to tego zasięg. W przypadku większości popularnych modeli producenci deklarują zwykle 250-400 km. W praktyce, korzystając z ogrzewania czy klimatyzacji i jeżdżąc z prędkościami wyższymi od typowych dla rozwijanych w obszarze zabudowanym, trzeba pogodzić z utratą przynajmniej kilkudziesięciu kilometrów zasięgu.

Jak duże są to dysproporcje dobrze widać w przypadku nowego Fiata 500. Wersja Cabrio z akumulatorem o pojemności 42 kWh w cyklu miejskim – według normy WLTP – ma zasięg na poziomie 427-435 km, natomiast w cyklu mieszanym spada on do 299-305 km. To wciąż dane homologacyjne. Podczas eksploatacji w cyklu miejskim, a do takiej Fiat 500 został stworzony, zużycie prądu waha się w zakresie 11-15 kWh, co oznacza ok. 250-300 km zasięgu.

Tryby jazdy a zasieg
Użytkownik auta elektrycznego może zwiększyć jego zasięg nie tylko poprzez optymalizację sposobu prowadzenia samochodu, ale również skorzystanie z trybów jazdy, które ograniczają dynamikę czy intensywność pracy klimatyzacji oraz ogrzewania na rzecz dodatkowych kilometrów.

Nawet jeżeli do obliczeń przyjmiemy mniejszą wartość, a więc 250 km, do dyspozycji będziemy mieli średnio niemal 36 kilometrów dziennie. Wielu mieszkańców wielkich miast, zwłaszcza po wymuszonej przez pandemię zmiany modelu pracy, pokonuje każdego dnia mniejsze odległości. Można więc przyjąć, że jedno ładowanie do pełna wystarczy średnio na tydzień jazdy.

Redakcja poleca: W przyszłości każdy będzie tak „tankował” swoje auto. Warto znać te trzy sposoby

Ile czasu potrzeba na ładowanie samochodu elektrycznego?

W przypadku Fiata 500 korzystając z ładowarki o mocy 85 kW można naładować akumulator o pojemności 42 kWh w zakresie 0-80% w 35 minut. Ładowanie do pełna zajmuje w granicach godziny. Jeżeli skorzystamy z szybkiej ładowarki w kinie czy na terenie supermarketu, samo ładowanie stanie się praktycznie nieodczuwalne – ograniczy się do podpięcia kabla, aktywacji ładowania oraz późniejszego odłączenia pojazdu.

Ladowanie elektryka
Liczba stacji ładowania w Polsce stale rośnie. Według PSPA mamy do dyspozycji 1561 punktów ładowania prądem zmiennym (na fot.) oraz 629 szybszych ładowarek, które podają do pojazdu prąd stały.

Niezłą alternatywą może okazać się także podpinanie pojazdu przy nadarzających się okazjach do gniazd z prądem o mocy 11 kW. Wówczas ładowanie w zakresie 0-100% jest kwestią 4 godzin i 15 minut. Oznacza to, że godzinny postój „odbudowuje” ponad 60 kilometrów zasięgu, co w przypadku wielu osób możne wystarczyć na dwa dni jazdy po mieście.

Oczywiście jeżeli wyruszamy w dłuższą podróż, trzeba pogodzić się z dodatkowymi przestojami. Tu pojawia się natomiast kolejne pytanie – czy w takie trasy wyruszamy na tyle często, by na przykład dodatkowa godzina na dystansie 400 km była na tyle dużym problemem, by nie chcieć „odżałować” jej w zamian za komfort jazdy elektrykiem, możliwość korzystania z bus-pasów, brak opłat w strefach parkowania oraz koszty pobranego prądu – będące atrakcyjnie niskimi na tle aktualnych cen paliw.

Nie przegap najnowszych artykułów! Obserwuj Wybór Kierowców na FACEBOOKU

2 KOMENTARZE

NEWSY
Polecane
Wybór redakcji