Pomysły polskich kierowców bywają absurdalne. Jeden użył odkurzacza do wypompowania paliwa, inny zatankował gaz mimo że wymontował zbiornik, a jeszcze inny uprawiał w Passacie konopie…
Często mówi się, że życie pisze najciekawsze scenariusze. Przeglądając kroniki policyjne trudno nie ulec wrażeniu, że życie pisze także najbardziej absurdalne scenariusze.
Trzeba naprawdę dużej wyobraźni, by po zatankowaniu auta benzyną zamiast olejem napędowym, spróbować wyssać paliwo znajdującym się na stacji odkurzaczem. Plan 19-latka niemal się udał. Niestety wypełniony paliwem odkurzacz stanął w płomieniach i wybuchł. Na szczęście ogień nie rozprzestrzenił się i nie doszło do większych strat, ani nikt nie ucierpiał.
Znacznie mniej szczęścia miały cztery osoby, które zostały poparzone w skutek wybuchu LPG w BMW E46. Najbardziej szokuje jednak przyczyna eksplozji gazu. Samochód był wyposażony w instalację LPG, jednak właściciel auta zdemontował ją, by obniżyć koszty badania technicznego. Niestety najwyraźniej o tym zapomniał, gdyż na stacji jak dotychczas zatankował gaz. Po pewnym czasie 23-latek zorientował się, że popełnił błąd, zatankował do BMW benzynę i odjechał – mimo wyraźnej woni gazu. Cięższy od powietrza LPG zebrał się na dnie bagażnika i eksplodował, gdy jeden z pasażerów próbował zapalić papierosa. W zdarzeniu cztery osoby zostały dość poważnie poparzone.
Z urazem dłoni swoją podróż zakończył natomiast pijany 24-latek, który postanowił odpalić znalezioną w aucie petardę. Zamierzał ją wyrzucić przez okno, jednak po zapaleniu lontu okazało się, że mechanizm uszkodzenia szyby jest uszkodzony i okna nie uda się otworzyć. Petarda eksplodowała w aucie, raniąc 24-latka. Najprawdopodobniej pierwsza pomoc przyszła szybko, bo do zdarzenia doszło pod… remizą strażacką.
To nie jedyne nietypowe zdarzenie, w którym brał udział Volkswagen Passat B5. 36-latek uznał, że szczelne i dość mocno przeszklone nadwozie auta jest niezłą namiastką szklarni. Wewnątrz auta ustawił skrzynki z konopiami indyjskimi w początkowej fazie wzrostu. Na trop pomysłowego plantatora wpadli mundurowi, a za popełnione przestępstwo grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.
Czasami interwencja zakończona w rękach mundurowych może być najlepszym z możliwych scenariuszy. 39-letni kierujący nie opanował samochodu na łuku drogi. Jego VW Bora zjechała na pobocze i uderzyła w drzewo. Mężczyzna wyszedł ze zdarzenia bez większych obrażeń, jednak nie miał uprawnień, więc postanowił oddalić się z miejsca zdarzenia i uciekł do pobliskiego lasu. Pech chciał, że był to bagnisty teren. Funkcjonariusze, którzy ruszyli w ślad za kierującym lepiej znali teren i zabrali ze sobą linę i bojkę ratunkową. Jeden z nich wyciągnął z wody wycieńczonego mężczyznę. Niewiele brakowało, by zdarzenie zakończyło się tragicznie.
Do śmiechu zapewne nie było też instruktorowi nauki jazd zatrzymanemu przez załogę nieoznakowanego BMW. Zamiast świecić przykładem i szanować przepisy, pędził 153 km/h na ograniczeniu do 90 km/h, wyprzedzał na podwójnej linii ciągłej i nie respektował ograniczeń prędkości w terenie zabudowanym. Policjanci nałożyli na kierującego 21 punktów. Jeżeli zbierze kolejne cztery, straci nie tylko prawo jazdy, ale bez niego nie będzie mógł wykonywać swojego zawodu.
Na koniec zostawiliśmy fenomenalnie naprawionego DAF-a. Kabina ciągnika została niemal doszczętnie zniszczona, czemu towarzyszyło oczywiście także rozbicie przedniej szyby. Widoczność przez taflę skruszonego szkła jest bardzo ograniczona. Aby móc kontynuować jazdę, 38-letni kierowca z Przasnysza postanowił zamontować bezpośrednio przed swoim miejscem pracy kawałek pleksi, a obok niego domowe okno, które wkleił na pianę montażową. Funkcjonariuszy z Białegostoku taka naprawa nie przekonała. Ukarali kierowcę 200-złotowym mandatem, zatrzymali dowód rejestracyjny ciągnika i zlecili odstawienie go na pobliskim parkingu do czasu naprawy lub odholowania.