Choć najnowszy odcinek The Grand Tour był kręcony w Mauretanii i Senegalu, to nie zabrakło w nim polskiego akcentu. Sprawdź, o co chodzi.
Od piątku na należącej do Amazona platformie Prime Video można oglądać The Grand Tour: Sand Job, czyli najnowszą część przygód Jeremy’ego Clarksona, Richarda Hammonda i Jamesa Maya. W tym odcinku trzech Anglików wybrało się w podróż śladami oryginalnego Rajdu Paryż-Dakar przez Mauretanię i Senegal. Liczącą przeszło 1500 kilometrów trasę Clarkson pokonał za kierownicą Jaguara F-Type S, Hammond wybrał Astona Martina DB9 Volante, a May poprowadził Maserati GranCabrio.
Podczas wyprawy byłym prezenterom Top Gear oprócz ekipy filmowej towarzyszyła także cysterna MAN M90, dzięki której nie musieli martwić się, że na pustyni zabraknie im paliwa. To właśnie ten samochód powinien zainteresować osoby, które w zagranicznych filmach i serialach lubią doszukiwać się polskich akcentów.
The Grand Tour: Eurocrash – odcinek kręcony w Polsce
Na kilku ujęciach widać bowiem, że ciężarowy MAN ma na przedniej szybie… polską naklejkę z numerem rejestracyjnym! Można z niej odczytać, że zanim ten egzemplarz trafił do Mauretanii miał tablice zaczynające się od EZD, czyli był zarejestrowany w Zduńskiej Woli. Co więcej, charakterystyczne malowanie cysterny może sugerować, że „występujący” w The Grand Tour samochód woził paliwa dla Orlenu.
Warto dodać, że opisywany MAN to nie jest odosobniony przypadek. Auta pochodzące z Polski czy nawet wciąż posiadające tablice rejestracyjne z naszego kraju są stosunkowo częstym widokiem w państwach Afryki Północnej. Skąd się tam biorą? Przypływają statkami, wysyłane niemalże hurtowo przez handlarzy, którzy skupują w Polsce stare Mercedesy, Toyoty oraz samochody dostawcze i ciężarowe. W takich krajach jak właśnie Mauretania auta te zyskują drugie życie i są eksploatowane do samego końca, dopóki można je jeszcze naprawić, aby poruszały się o własnych siłach.
Zachęcamy do przeczytania:
