450 KM za 200 tys. zł – Mustang po liftingu podrożał, ale cenowo wciąż nie ma sobie równych. A to tylko jedna z jego wielu zalet.
Europejczycy polubili Mustanga – po oficjalnym debiucie na Starym Kontynencie jego sprzedaż oscyluje wokół 15 tys. sztuk rocznie. Czyli na poziomie liderów szeroko rozumianego segmentu aut sportowych: Audi TT, Mazdy MX-5 oraz Porsche 911. Niektórzy nie potrafili wybaczyć mu jednak braków na liście systemów wspomagających. W ramach liftingu Ford uporał się z tym problemem – a przy okazji dorzucił szereg innych nowoczesnych dodatków.

Amerykański styl…
Z zewnątrz odnowiony Mustang zwraca uwagę agresywniejszą stylizacją – ma „przymrużone” lampy, odważniejsze przetłoczenia i większe wloty powietrza. Z użytkowego punktu widzenia bardziej istotne jest jednak wprowadzenie w pełni diodowych reflektorów oraz lepsza aerodynamika.
Reszta pozostaje bez zmian – Mustang to auto, z którym zadziwiająco łatwo żyć na co dzień. Łatwo się do niego wsiada (o ile mowa o przednich siedzeniach), ma przejrzyste nadwozie, duże lusterka i prześwit, który pozwala bez obaw pokonywać progi zwalniające. Miejsca z przodu jest pod dostatkiem, z tyłu da się jechać, a bagażnik mieści niezłe 408 l. Minus za brak uchwytu do zamykania klapy. Przywyknąć trzeba też do dużej średnicy zawracania (12,2 m).

Wnętrze Forda po liftingu zyskało na szlachetności – wprowadzono więcej ozdobnych akcentów i okładzin. Owszem, dźwignie, klamki czy klapy schowków są nieco siermiężne, ale nic tu nie trzeszczy, a klasyczne instrumenty mają przejrzysty rozkład. Wraz z liftingiem wprowadzono najnowszą generację multimediów (bardzo udane) i cyfrowe wskaźniki (działają płynnie i mają dobry kontrast).
…europejskie maniery
Specyfikacja wszystkich wersji Mustanga obejmuje teraz to, czego wcześniej szczególnie brakowało: układ antykolizyjny, aktywny tempomat i asystenta pasa ruchu. Co istotniejsze, systemy nie są nachalne, choć adaptacyjny tempomat mógłby przyspieszać już po uruchomieniu kierunkowskazu, a nie dopiero po zjechaniu na sąsiedni pas i „oczyszczeniu” pola. Na liście opcji nie ma natomiast asystenta martwego pola, ale jego brak nieszczególnie doskwiera: można go uzasadnić asferycznymi lusterkami.

Zmiany dosięgnęły również podwozie i napęd. Usztywniono tylne zawieszenie, wprowadzono grubsze stabilizatory, a na życzenie – aktywne amortyzatory typu MagneRide (8500 zł). Te ostatnie zamiast najczęściej stosowanych elektrozaworów wykorzystują pole elektromagnetyczne, dzięki czemu szybciej zmieniają swoją charakterystykę. Wersja V8 została wzmocniona z 431 do 450 KM, a przy tym wyróżnia się korzystniejszym przebiegiem krzywej momentu. No i jedna z większych nowości: 10-biegowy automat.
Współczesny kowboj
W Mustangu po liftingu najbardziej cieszy… że niczego nie zepsuto. Wciąż czuć w nim ducha amerykańskiej motoryzacji: płaska deska rozdzielcza i „rozleniwiona” pozycja za kierownicą z widokiem na długą maskę przypominają starsze generacje. Silnik budzi się do życia z basowym bulgotem, skrzynia załącza napęd po chwili wahania, a kierunkowskazy niespiesznie „cykają”. Kierowca ma tu poczucie wyjątkowego zrelaksowania, zwłaszcza że przy wolnej jeździe zawieszenie miękko tłumi dziury.

Z drugiej strony już od pierwszych kilometrów Ford zadziwia zwinnością. Nie, nie jest lekkoatletą – ma jednak wystarczająco precyzyjny i bezpośredni układ kierowniczy, który pozwala łatwo wyczuć granicę przyczepności, oraz „ostry” w reakcjach pedał hamulca. Przy zmianie kierunku jazdy zachowuje mnóstwo spokoju, choć gdy tylko kierowca zechce, łatwo zrywa przyczepność tylnych kół. Na szczęście wolnossący silnik pozwala starannie dozować siłę napędową, więc jazda na granicy przyczepności okazuje się przyjemną zabawą.

Widlasta „ósemka” ma zresztą niemal same zalety: jest żywiołowa i stosunkowo oszczędna. I tylko 10-stopniowa skrzynia pozostawia drobny niedosyt: po pierwsze trudno nie odnieść wrażenia, że liczba biegów to bardziej zabieg marketingowy niż realna potrzeba. Po drugie przekładnia w mgnieniu oka dobiera przełożenia i redukuje je przed zakrętem, ale sam moment zmiany biegu „trwa”. Wskazówka obrotomierza nie skacze, tylko płynnie sunie po tarczy. Na szczęście w zanadrzu jest tryb sportowy, który budzi w Mustangu narowiste zwierzę.

Ford Mustang GT – PODSUMOWANIE
Mustang zyskał na nowoczesności, ale zachował swoją mechaniczną naturę. Numer 1 w kategorii cena/radość.
Ford Mustang GT – plusy i minusy
+ niezła funkcjonalność, dobra ergonomia, zadowalający komfort, świetne osiągi, wysoka stabilność i łatwość kontroli, atrakcyjna cena;
– zwrotność, skrzyni nieco brakuje szybkości.
Ford Mustang GT – dane techniczne
Silnik | benzynowy |
Pojemność skokowa | 4951 cm³ |
Układ cylindrów/zawory | V8/32 |
Moc maksymalna | 450 KM/7000 |
Maks. moment obrotowy | 529 Nm/4600 |
Napęd | tylny |
Skrzynia biegów | aut./10-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 478/192/138 cm |
Rozstaw osi | 272 cm |
Średnica zawracania | 12,2 m |
Masa/ładowność | 1756/394 kg |
Pojemność bagażnika | 408 l |
Poj. zbiornika paliwa | 61 l (Pb 95) |
Opony (przód; tył) | 255/40 R19; 275/40 R19 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane producenta) | |
Prędkość maksymalna | 249 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 4,3 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/średnie; l/100 km) | 19,0/8,2/12,1 |
Zasięg | 500 km |
Ford Mustang GT – dane testowe
Przyspieszenie 0-100/0-160 km/h | 4,3/9,4 s |
Hamowanie 100-0 km/h (zimne/ciepłe) | 34,9/34,1 m |
Poziom hałasu przy 50/100 km/h | 61,5/70,0 dB |
Rzeczywista prędkość przy wskazaniu 100 km/h | 97 km/h |
Liczba obrotów kierownicą | 2,5 |
Testowe zużycie paliwa (miasto/trasa/średnie; l/100 km) | 16,8/8,7/12,8 |
Rzeczywisty zasięg | 470 km |