Choć współczesne samochody elektryczne pozwalają na pokonanie coraz większego dystansu bez „tankowania”, nadal mają liczne ograniczenia. Szczególnie, gdy temperatura na zewnątrz spada poniżej 0 stopni Celsjusza – dobitnie o tym świadczy raport amerykańskiej fundacji AAA.
Ograniczony zasięg aut elektrycznych od lat stoi na drodze do ich upowszechnienia. Pomimo faktu, że w ostatnim czasie technologia akumulatorów ruszyła do przodu, „elektryki” są dalekie od doskonałości, a jazda nimi wymaga wielu wyrzeczeń.
Weźmy np. taką Teslę Model X P100D, której akumulatory mają praktycznie rekordową pojemność aż 100 kWh. Po ich nabiciu komputer pokładowy wyświetla zasięg 560 km. Niestety, chcąc pokonać trasę z Poznania do Warszawy (311 km) z prędkością obowiązującą na autostradzie (140 km/h), już po kilku kilometrach nawigacja wyposażona w funkcję przewidywania pozostałego zasięgu „krzyczy”, aby zwolnić. W rezultacie na trasie do stolicy trzeba utrzymywać prędkość nie wyższą niż 110 km/h. Po dojechaniu do celu w czasie znacznie dłuższym niż przeciętnym autem osobowym przewidywany zasięg to ok. 70 km. I to przy temperaturze otoczenia wynoszącej około 7 stopni Celsjusza.
Jeszcze gorzej akumulatory spisują się w niskich temperaturach. Raport założonej w 1947 r. amerykańskiej fundacji AAA, zajmującej się przede wszystkim bezpieczeństwem ruchu drogowego, nie pozostawia co do tego żadnych złudzeń. Amerykanie wzięli pod lupę 5 samochodów elektrycznych – BMW i3s (akumulatory litowo-jonowe o pojemności 37,9 kWh), Chevroleta Bolta (akumulatory litowo-jonowe o pojemności 60 kWh), Nissana Leafa (akumulatory litowo-jonowe o pojemności 40 kWh), Teslę Model S 75D (akumulatory litowo-jonowe o pojemności 75 kWh) oraz Volkswagena e-Golfa (akumulatory litowo-jonowe o pojemności 35,8 kWh).
Z badań AAA wynika, że temperatura około -7 stopni Celsjusza potrafi ograniczyć zasięg nawet o 41%. Z drugiej strony, gdy słupek rtęci „wspina” się do 35 stopni Celsjusza, zasięg spada zaledwie o 4%. Oznacza to, że właściciele samochodów elektrycznych żyjący w zimnym i gorącym klimacie muszą po prostu liczyć się z częstszym „tankowaniem” swoich aut, co oczywiście powoduje wzrost kosztów.
Przykładowo podróż na dystansie około 1600 km przy temperaturze około -7 stopni Celsjusza kosztuje średnio o 25 dolarów więcej (ok. 95 zł po kursie 1 dolar = ok. 3,8 zł), natomiast przy 35 stopniach Celsjusza – o około 8 dolarów więcej (30,5 zł).
Spośród modeli przebadanych przez AAA najgorsze wyniki uzyskało BMW. Przy ujemnej temperaturze (-7 st. C.) jego zasięg spadł o ponad 50% (z włączonym ogrzewaniem), natomiast przy dodatniej (35 st. C.) – o ponad 20%. Na drugim końcu skali znalazł się z kolei Nissan, w którego przypadku pozostały dystans zmalał, odpowiednio, o nieco ponad 30 i 10% – pełne wyniki znajdują się na poniższym wykresie.
Badanie przeprowadzone przez AAA ewidentnie pokazuje, że pojazdy elektryczne „nie lubią” skrajnych temperatur, dlatego najlepiej będą sprzedawać się zapewne w umiarkowanym klimacie.