Można spotkać się z opiniami, że samochody elektryczne, które nie kosztują fortuny i nie mają obłędnie mocnych silników czy napędu na tył, nie są w stanie zapewnić intensywnych wrażeń z jazdy. Elektryczny Abarth 500 udowadnia, że może być inaczej!
Abarth 500 to przykład jednego z najbardziej udanych powrotów w historii motoryzacji. Spalinowa wersja małego, ale mocnego samochodu ze sportowym pazurem została świetnie przyjęta przez rynek. Produkowany w Polsce Abarth 500 przekonał do siebie rzesze kierowców z całego świata – od Japonii po USA. Teraz przyszedł czas na nową odsłonę Abartha. Zgodnie z aktualnymi trendami, postawiono na wydajny i spontanicznie reagujący na gaz napęd elektryczny.
Uprzedzając ewentualne słowa krytyki trzeba od razu zaznaczyć, że obecność silnika zasilanego strumieniem elektronów nie musi oznaczać braku dźwięku. Wersja wyposażeniowa Turismo otrzymuje w standardzie generator dźwięku Abarth, który generuje odgłosy, jakiego nie powstydziłby się rasowy samochód z motorem tłokowym.
Na tle najmocniejszych dostępnych na rynku aut elektrycznych oferowane przez Abartha maksymalne 155 KM i 235 Nm może nie robić dużego wrażenia, ale nie można zapominać, że zaprzęgnięto do napędu relatywnie małego i lekkiego samochodu. A ma to kapitalny wpływ na wrażenia z jazdy. Im mniejsze auto, tym większe odczuwanie prędkości. Masa na poziomie 1,4 tony pozwoliła natomiast na zachowanie dobrej dynamiki – sprint do 100 km/h to kwestia zaledwie siedmiu sekund.
Co równie istotne, ciężki, ale nisko osadzony akumulator korzystnie wpływa na wyważenie samochodu oraz położenie środka ciężkości. Dodając do tego krótki rozstaw osi i niewielkie zwisy karoserii stworzono auto, które chętnie wpisuje się w kolejne zakręty. A gdy kierowca znów zechce spokojnie pokonywać kolejne kilometry, może zmienić tryb jazdy na tłumiący reakcję na gaz. Przy okazji wydłuży to zasięg. Według cyklu WLTP wynosi on 266 km w cyklu mieszanym. W mieście możliwe do osiągnięcia ma być nawet 360 km. W przypadku wersji Turismo z większymi kołami wartości wynoszą odpowiednio 253 km i 335 km.
Napęd elektryczny sprawia, że przyjemność jazdy samochodem sportowym nie musi być kosztownym doznaniem – zwłaszcza, gdy auto jest ładowane prądem z czerpanymi z gniazda w domu lub garażu. Jeżeli do tego mamy na dachu panele fotowoiltaiczne, to może okazać się, że za jazdę Abarthem 500e nie zapłacimy niemal nic. Ale nawet jeżeli przyjdzie nam uzupełnić prąd z szybkiej, publicznie dostępnej ładowarki, to nie stracimy fortuny, bo średnie zużycie energii w przypadku Abartha 500e wynosi 17,1-18,1 kWh/100 km.
Wyłowienie Abartha 500e z tłumu innych aut nie jest trudne. Pakiet aerodynamiczny, który obejmuje zderzaki i nakładki na progi, 17- lub 18-calowe felgi. Wisienką na torcie jest jaskrawy lakier „Zielony Acid”, który wymaga dopłaty 5000 zł. Czy warto? Zdecydowanie. Podkreśla on zadziorny charakter Abartha 500e, a na rynku wtórnym sportowe samochody w wyrazistych kolorach zwykle lepiej trzymają ceny.
Sportowych akcentów nie zabrakło też w kabinie. Najbardziej efektownym z nich są kubełkowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami. W kabinie i na zewnątrz nie zabrakło też charakterystycznych skorpionów. To znak rozpoznawczy Abartha.
Cena nowego Abartha 500e startuje z poziomu 185 900 zł lub 196 900 zł za wersję Cabrio. Mimo że model ma sportowy charakter, nie przekreśla to możliwości ubiegania się o dofinansowanie ze strony państwa, które sięga nawet 27 tys. zł.