Na uczciwych kierowców czyha wielu oszustów wykorzystujących ich dobrą wolę lub roztargnienie do wyłudzenia pieniędzy z odszkodowania. Na czym polega ich popularna metoda „na stłuczkę”?
Kierowcy czasami wystarczy chwila nieuwagi, by doprowadzić samochodem do stłuczki. Doskonale wiedzą o tym nieuczciwi użytkownicy aut, którzy wykorzystują roztargnienie innych kierowców, by celowo doprowadzić do kolizji i pobrać pieniądze z odszkodowania. Czasami bazują oni na utrudnionych warunkach, z jakimi muszą się zmagać inni kierowcy (np. z ograniczoną widocznością), a niekiedy wręcz perfidnie pozorują uprzejmość, przepuszczając inny pojazd na skrzyżowaniu albo w momencie włączania się do ruchu. Działają tym samym w oparciu o metodę „na stłuczkę”. Na czym ona polega?
Jak działa metoda „na stłuczkę”?
Istnieją dwa główne założenia tego sposobu wymuszenia pieniędzy z odszkodowania innego kierowcy:
- stłuczka na skrzyżowaniu równorzędnym. Kierowca-oszust ustawia się na drodze z pierwszeństwem przejazdu i daje sygnał ręką lub światłami, że przepuszcza kierowcę-ofiarę. Gdy ten skorzysta z pozorowanej uprzejmości, nieuczciwy użytkownik auta celowo powoduje kolizję i później wypiera się winy, zrzucając ją na oszukiwanego kierowcę. W świetle prawa poruszał się on bowiem na drodze bez pierwszeństwa przejazdu i powinien go ustąpić.
- kolizja na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym z kilkoma pasami ruchu. Oszust ustawia się wtedy na zewnętrznym pasie i czeka, aż ktoś będzie chciał zjechać z ronda z pasa wewnętrznego. Według przepisów powinien on przepuścić pojazd jadący zewnętrznym pasem. Nieuczciwi kierowcy wykorzystują tą niezbyt komfortową sytuację i chowają się w tzw. martwym polu drugiego auta, pozostając niewidocznymi. Nieświadomy niczego kierowca zjeżdża z ronda i uderza w auto oszusta. Prawo znów jest przeciwko niemu, ponieważ ponownie wymusił on pierwszeństwo.
Metoda „na stłuczkę” jest tyle skuteczna, że oficjalnie czyni z nieuczciwego kierowcy osobę poszkodowaną, której należy się pieniężna rekompensata. Do celowych kolizji doprowadzają zarówno indywidualne jednostki, jak i zorganizowane grupy, których członkowie składają takie same zeznania (tworzą fałszywych świadków).
Jakie są inne sposoby oszustów na wyłudzenia ze stłuczek?
Jak udowodnić, że padliśmy ofiarą oszustwa „na stłuczkę”?
Kierowcy-ofierze trudno w takiej sytuacji udowodnić, że faktycznie padł ofiarą oszustwa. Nie oznacza to jednak, że jest to niemożliwe. Według zapewnień mundurowych należy utrzymać nerwy na wodzy i „na chłodno” ocenić, co nam może pomóc udowodnić swoją niewinność. Zazwyczaj jest to monitoring miejski lub z pobliskich lokali usługowych, albo i nawet domów prywatnych. Warto już na miejscu poszukać świadków zdarzenia: być może z ich perspektywy oszustwo było ewidentne i poprą naszą wersję.
Najlepszym „batem” na oszustów za kierownicą będzie jednak własny wideorejestrator. Ich używanie rekomenduje nawet polska policja, dodając, że zarejestrowany materiał realnie posłuży jako dowód w sądzie. Warunek? Wideo musi być dobrej jakości i w stanie „oryginalnym” (bez jakichkolwiek modyfikacji). Działająca kamera skutecznie wychwyci oszustwo opierające się na pozorowanej uprzejmości (zostanie uwieczniony np. błysk świateł lub gest ręką), lecz nie zawsze się przyda w przypadku sfingowanej stłuczki na rondzie. Tym samym udowodnienie winy oszusta może być utrudnione. Niemniej warto próbować, bo aktualny taryfikator mandatów przewiduje dużą karę finansową za spowodowanie kolizji – wynosi minimum 1000 zł.
Metoda „na stłuczkę” nadal zbiera żniwo
Wydawać by się mogło, że szeroka dostępność samochodowych wideorejestratorów i regularne nagłaśnianie metod działania oszustów za kierownicą zniechęcą ich od podejmowania dalszych działań. Nic bardziej mylnego – z roku na rok przybywa tego typu przewinień. W 2019 r. udowodniono ponad 17 tysięcy prób oszustw, podczas gdy rok wcześniej było ich ok. 12 tys. Analogicznie wzrasta kwota po zsumowaniu wszystkich tych incydentów: w 2019 r. mówiono o niemal 394 mln zł., a w 2018 r. – prawie 233 mln zł. Statystyki pokazują, że ok. 10% środków wypłacanych z ubezpieczeń pochodzi z wyłudzeń, w przeważającej części właśnie z oszustw podlegających pod ubezpieczenia komunikacyjne.
Redakcja poleca:
Czy warto wzywać policję do stłuczki, czy lepiej się „dogadać?”