Sensacja? Od 01 stycznia 2035 roku nie będzie zakazu rejestracji nowych samochodów spalinowych. Taki zakaz nigdy nie wszedł w życie.
Nikt niczego nie będzie musiał obalać.
Nie będzie zakazu sprzedaży samochodów spalinowych od 1 stycznia 2035 roku. Państwa członkowskie UE nie uchwaliły zakazu, lecz redukcję emisji ze sprzedawanych nowych samochodów o 100%. Nie ma zatem żadnego zakazu. Przynajmniej wprost.
Ponieważ producenci będą mogli wprowadzać na rynek UE jedynie pojazdy bezemisyjne, a nikt nie wymyślił jeszcze jak nie emitować szkodliwych substancji z silnika spalinowego, więc postanowienie to w efekcie skutkuje niemożnością zarejestrowania po 01 stycznia 2035 roku samochodu spalinowego. Taki jest stan rzeczy na dziś.
Jeśli do tego czasu ktoś wymyśli, w jaki sposób pozbyć się emisji, nowe samochody napędzane takimi silnikami będą mogły być dalej rejestrowane. Obecnie wydaje się to jednak nieprawdopodobne. Teoretyczna możliwość jednak istnieje, a przepisy nie są „zakazem rejestracji nowych samochodów spalinowych”.
Zakazu zatem wprost nie ma. Problem polega na tym, że wymagania dotyczące emisji są tak wygórowane, że w praktyce skutkują tym, że ich przyjęcie jest de facto zakazem. Stąd powszechne mówienie o zakazie.
Zbliżające się wybory do europarlamentu zmienią układ sił. Czy nowy, bardziej konserwatywny parlament może cofnąć planowany zakaz sprzedaży samochodów spalinowych?
Choć w Parlamencie Europejskim znaleziono niezbędną większość popierającą wprowadzenie zmian, można spodziewać się, że po tegorocznych wyborach zwiększy się liczba europosłów krytycznie podchodzących do nich.
Oprócz tego z całą pewnością niemiecki minister transportu będzie walczył o prawo do rejestracji samochodów spalinowych napędzanych tzw. e-paliwem, czyli nową benzyną syntetyczną, w teorii bezemisyjną, choć w praktyce wcale taką nie jest. W tej kwestii istnieje silne lobby wspierane przez poważne marki, chociażby markę Porsche.
Wdrożenie nowego prawa można też zablokować sądownie. W ubiegłym roku Polska przyłożyła rękę do tego planu przygotowując pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu, czyli najwyższego sądu UE.
W marcu ubiegłego roku, ministrowie państw Unii Europejskiej przyjęli zmianę rozporządzenia ws. poziomów emisji dwutlenku węgla w nowych autach wprowadzanych na europejski rynek. Spośród 27 państw UE, niemal wszystkie głosowały za, trzy wstrzymały się, a jedno głosowało przeciwko, a krajem tym była oczywiście Polska.
Po raz kolejny naszemu rządowi nie udało się jednak zbudować koalicji, która mogłaby zablokować przepisy.
Zablokowanie planowanego prawa teoretycznie jest oczywiście możliwe, choć jeszcze mniej prawdopodobne niż opracowanie bezemisyjnego silnika spalinowego do 2035 roku.
Wydaje się jednak, że są szanse na pozostawienie furtki do stosowanie e-paliwa.
Tzw. e-paliwo uważa się za spełniające wymóg bezemisyjności. Posługując się tym argumentem niemiecki przemysł będzie próbował przeforsować możliwość jego stosowania.
Eksperci szacują, że koszt produkcji litra e-paliwa będzie oscylował wokół 5 euro. Porsche natomiast obstaje przy cenie 1,90 euro za litr takiego syntetycznego paliwa. Szkopuł w tym, że do jego produkcji zużywa się duże ilości energii. Podobno wytworzenie jednego litra e-diesla wymaga 27kWh energii. Oczywiście musi ona pochodzić ze źródeł odnawialnych, w przeciwnym razie nie ma najmniejszych szans na zachowanie neutralności energetycznej. W praktyce oznaczać to będzie i tak, że podróżowanie pojazdami zasilanymi e-paliwem wymagać będzie nawet ośmiokrotnie większej energii w porównaniu do aut elektrycznych.
Obecnie nie wydaje się więc, że jest to rozwiązanie problemu, ale jest prawdopodobne, że nowe samochody z silnikami spalinowymi po 01 stycznia 2035 roku będą wciąż rejestrowane. Tyle że w śladowych ilościach.
