Nowe wcielenie Suzuki Jimny podąża własnymi ścieżkami, nie przejmując się modą na crossovery. I bardzo dobrze! Właśnie dzięki takim autom świat staje się ciekawszy. Oto nasz test Suzuki Jimny.
Samochody terenowe przeszły w ciągu ostatnich dwóch dekad długą drogę. Na początku tego wieku znaczna ich część miała ramę nośną i napęd 4×4 z prawdziwego zdarzenia, ale nie rozpieszczała komfortem ani funkcjonalnością. Dziś konstrukcje te ustąpiły wyposażonym w samonośne nadwozia i elektronicznie dołączane napędy SUV-om i crossoverom, które zdolności terenowe zamieniły na codzienną przydatność. I trudno się dziwić producentom, że podążyli tą drogą – w końcu tego oczekują klienci. Nie bez powodu wybór uterenowionych aut jest dziś trzy razy większy niż na początku tego stulecia, a ich europejska sprzedaż skoczyła w tym czasie z ok. 500 tys. do 4,3 mln.
Jedyny taki
Ale od każdej reguły są wyjątki. Wciąż nie brakuje bowiem ludzi, dla których SUV-y są autami zbyt „miękkimi”. Na szczęście nadal da się kupić prawdziwe „terenówki”. Z tym że przeważnie są one bardzo drogie. Ale jest jeden wyjątek – i nazywa się Suzuki Jimny.
Suzuki od pół wieku oferuje nieduży i lekki samochód terenowy – początkowo znany jako LJ, potem Samurai, a ostatnio właśnie Jimny. Przy czym „ostatnio” znaczy „przez ostatnie 20 lat”, bo właśnie tak długo pozostawała w produkcji dotychczasowa odsłona. Aż w końcu przyszedł czas na długo oczekiwanego następcę. Projektując go, Japończycy postanowili zerwać z nudnawą prezencją poprzednika. I chwała im za to, bo niewiele samochodów może się pochwalić równie ciekawym designem. Kanciasty, pudełkowaty kształt, niskie i niemal pionowe szyby, a do tego styl nawiązujący do Mercedesa klasy G i ciekawe kolory do wyboru – małe Suzuki zdecydowanie cieszy oko.
Nie widzi przeszkód
Ale nie dajcie się zwieść uroczemu wyglądowi – Jimny nie straciło swoich zdolności terenowych. To wciąż rasowa „terenówka” – zbudowana na ramie, ze sztywnymi osiami, ręcznie dołączanym napędem obu osi i reduktorem. Koła umieszczone w rogach nadwozia zapewniają mu świetne parametry terenowe: kąt natarcia wynosi 37°, kąt rampowy – 28°, a kąt zejścia to imponujące 49°. Prześwit: 20,5 cm.
Suzuki ma tylko 348 cm długości (364,5 cm liczone razem z wiszącym z tyłu kołem zapasowym) i 164,5 cm szerokości, dzięki czemu wjeżdża tam, gdzie duże auta terenowe nie mają szans się wcisnąć. A do tego za sprawą niskiej masy, wynoszącej niecałe 1100 kg, doskonale radzi sobie na grząskim gruncie.
Zresztą w Jimnym wiele rzeczy zaprojektowano z myślą o off-roadzie. Kierowca widzi rogi maski, co ułatwia przeciskanie się między przeszkodami, a do tego siedzi dość blisko drzwi, więc bez trudu wychyli się przez okno, by precyzyjnie dobrać tor jazdy. Z kolei pasażer podczas jazdy w terenie doceni solidny uchwyt na desce rozdzielczej. Co ważne, zderzaki i osłony nadkoli wykonano z trudnego do zarysowania tworzywa.
W sam raz do miasta
No dobrze, w trudnym terenie Jimny jest właściwie nie do zatrzymania. A jak radzi sobie w terenie… zabudowanym? Zaskakująco sprawnie. Jako że na długość i szerokość mierzy tyle, co Fiat Panda, z parkowaniem nie ma problemu. Nawet jeśli miejsca postojowego strzeże wysoki krawężnik. Przeszkadza jedynie niezbyt bezpośredni układ kierowniczy. Skrajne położenia kół dzieli aż 4,2 obrotu kierownicą, więc przy zawracaniu trzeba się trochę nakręcić.
W ruchu miejskim nigdy nie brakuje mocy. Silnik ożywa w okolicy 2000 obr./min i nie traci impetu aż do maksymalnych 6300 obrotów. Co prawda po przekroczeniu 3000 robi się dość głośny, jednak żeby w miarę dynamicznie się poruszać, wystarczy trzymać się lewej strony obrotomierza. Pomaga w tym dobrze zestopniowana skrzynia biegów, której długi drążek, choć z wyglądu przypomina luźno latający odpowiednik z Ikarusa, pracuje bardzo precyzyjnie i porusza się po zaskakująco krótkich drogach.
Nie na autostrady
W trasie Suzuki pokazuje się z nieco gorszej strony. Na zwykłej drodze krajowej auto prowadzi się stabilnie, komfort jazdy jest wystarczający, a hałas we wnętrzu nie utrudnia rozmów (w pomiarach głośności w kabinie przy 100 km/h Jimny osiąga wynik na poziomie kompaktów).
Jedynym problemem są osiągi – gdy droga ma po jednym pasie ruchu w danym kierunku, trzeba rozsądnie planować każde wyprzedzanie (a w jego trakcie pogodzić z wyciem silnika na wysokich obrotach). Ale w 102-konnym samochodzie chyba nie powinno to nikogo zaskoczyć. Podobnie jak słabość przy wyższych prędkościach. Auto w miarę sprawnie przyspiesza do ok. 120 km/h i mniej więcej do tej prędkości podróżnym nie przeszkadza hałas. Rozpędzenie się do 140 km/h trwa już dłuższą chwilę, a gdy się już osiągnie tę prędkość, we wnętrzu robi się głośno. A do tego utrzymanie stałego kierunku jazdy wymaga wtedy od kierowcy ciągłych drobnych korekt.
Podczas opadów uwagę zwracają dwie rzeczy. Po pierwsze, wycieraczki doskonale zbierają deszcz z płaskich szyb. A po drugie – nadkoli nie wygłuszono, więc w trakcie jazdy po mokrej drodze stale słychać szum z okolic tylnych kół.
Ucywilizowany
Z przodu – mimo skromnego zakresu ustawień kierownicy (tylko w pionie) i fotela (bez regulacji wysokości i podparcia lędźwiowego) – wygodnie usiądzie i wysoka, i niska osoba. Za to wsiadanie na tył i podróż tam bez narzekania zniosą tylko dzieci. A bagażnik… to raczej schowek. Standardowo ma pojemność 85 l, po złożeniu kanapy rośnie do 377 l (liczone do okien) lub 830 l (po dach).
Nowe Suzuki Jimny ma jedną poważną wadę: jest niezbyt dostępne – na odbiór zamówionego egzemplarza trzeba czekać aż do 2020 r.
Suzuki popracowało nad tym, żeby życie z nowym Jimnym było przyjemniejsze niż z poprzednikiem. Poprawione tłumienie wstrząsów (choć wciąż gorsze niż np. w miejskich crossoverach) pozwala bez wyrzeczeń jeździć nim do pracy i na zakupy. Testowana wersja Premium seryjnie oferuje klimatyzację, tempomat, radio cyfrowe i zestaw Bluetooth (obsługiwany z kierownicy), a o bezpieczeństwo podróżnych dbają liczni asystenci (pasa, znaków, świateł drogowych czy zapobiegania kolizji). I, co najważniejsze, odmiana Premium kosztuje tylko 71 900 zł (bazowa jest o 4 tysiące tańsza) – to wręcz okazyjna cena, na poziomie miejskich crossoverów. Zresztą klienci podzielili ten pogląd, przez co obecnie na odbiór Jimny’ego trzeba czekać nawet kilkanaście miesięcy.
Suzuki Jimny 1.5 4WD – PODSUMOWANIE TESTU
Wielu osobom wystarczyłby sam wygląd Jimny’ego, by ustawić się w kolejce po jego zakup – a przecież małe Suzuki ma o wiele więcej zalet. To zdecydowanie jedna z najciekawszych premier ostatnich lat.
Suzuki Jimny 1.5 4WD – dane techniczne
Silnik | benzynowy, z wtryskiem wielopunktowym, umieszczony wzdłużnie z przodu |
Pojemność skokowa | 1462 cm³ |
Układ cylindrów/zawory | R4/16 |
Moc maksymalna | 102 KM/6000 |
Maks. moment obrotowy | 130 Nm/4000 |
Napęd | 4×4 |
Skrzynia biegów | man./5-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 364,5/164,5/172 cm |
Rozstaw osi | 225 cm |
Zawieszenie (przód i tył) | sztywna oś ze sprężynami śrubowymi |
Hamulce (przód/tył) | tarcze/bębny |
Masa/ładowność | 1090/345 kg |
Pojemność bagażnika | 85-830 l |
Poj. zbiornika paliwa | 40 l |
Opony | 195/80 R15 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane producenta) | |
Prędkość maksymalna | 145 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | b.d. |
Zużycie paliwa (średnie; l/100 km) | 6,8 |
Suzuki Jimny 1.5 4WD – dane testowe
Przyspieszenie 0-100 km/h | 12,6 s |
Elastyczność 60-100/80-120 km/h | 13,4 s (4. bieg)/22,5 s (5. bieg) |
Hamowanie 100-0 km/h (zimne/ciepłe) | 46,4/46,0 m |
Testowe zużycie paliwa (średnie; l/100 km) | 7,5 |
Rzeczywisty zasięg | 533 km |
Suzuki Jimny 1.5 4WD – ceny wersji 1.5 4WD 5MT
Najniższa (wersja Comfort) | 67 900 zł |
Egzemplarz testowy (Premium) | 71 900 zł |