NowościAktualnościDlaczego zniknęły ostatnie liczące się targi samochodowe?

Dlaczego zniknęły ostatnie liczące się targi samochodowe?

Targi, salon, auto show. Różnie nazywano te imprezy. Umierają już przynajmniej od dekady. Dlaczego?

Przez dziesięciolecia najważniejszymi wystawami motoryzacyjnymi była wiosenna Geneva International Motor Show oraz jesienna IAA, na przemian odbywająca się w Paryżu i we Frankfurcie. Impreza w Genewie odbywała się od 1905 roku. IAA jeszcze dłużej. Od 1897 roku.
Właśnie ogłoszono, że wystawy w Szwajcarii nie będzie. Nie tylko w tym roku, ale już nigdy. Z kolei ostatnia „prawdziwa” IAA odbyła się jeszcze przed wybuchem pandemii. Od tamtej pory umiera zmieniając nazwę, formułę i lokalizację. Tak naprawdę od 2019 roku tej imprezy już nie ma.

Koniec „Genewy” to koniec wystaw motoryzacyjnych

Przez wielu uczestników impreza w Szwajcarii była uznawana za najlepszą na świecie. Z uwagi na kompaktowy format, lokalizację oraz termin. Bardzo prawdopodobne, że tak właśnie było. Skoro było tak dobrze, to dlaczego się skończyło?
Problem z tego typu imprezami motoryzacyjnymi najlepiej obrazuje kłopot z ich nazwami. Sami organizatorzy nie wiedzą, jak je nazwać. Targi? Wystawa? A może Auto Show? Inni nazywali je salonami. Czym więc w istocie były te imprezy? No właśnie. Tego nie wie nikt, bo już nikt nie pamięta w jakim celu powstały. W sumie nic dziwnego, skoro ich historia sięga XIX wieku.

Po co istniały targi motoryzacyjne?

Tego rodzaju imprezy powstawały w czasach, kiedy podróże były wyzwaniem. Istniała żelazna kurtyna, świat był zamknięty, granice pilnie strzeżone. Wizy, paszporty, trudności komunikacyjne. Teleks i koperta ze znaczkiem zamiast maila. Zdjęcia analogowe, slajdy i papierowe odbitki zamiast cyfrowego pliku. Świat był inny. Tak bardzo inny jak teksty Kapuścińskiego są inne od relacji youtubera z wejścia na Mount Everest.
Zatem targi były dla ludzi z branży oraz widzów unikalną okazją do spotkania się i zobaczenia na własne oczy samochodów, które nie były tak łatwo dostępne jak dziś. To się zmieniło, tak bardzo jak zmienił się świat przez ostatnie dziesięciolecia.
Targi tak naprawdę już od dawna nie są potrzebne ani branży, ani widzom, których samochody zresztą coraz mniej interesują. Dlatego targi umierają śmiercią naturalną i stają się parodią siebie sprzed lat. Organizatorzy sztucznie podtrzymują je przy życiu. Próbują zmieniać formułę, zrzucają ciężar organizacji na lokalnych dilerów. Na nic to się jednak nie zdaje. W Europie nie ma już zapotrzebowania. Można jeszcze próbować w egzotycznych miejscach. W Chinach czy krajach Bliskiego Wschodu. Czasy, gdy w Genewie miało swoje stoiska 120 wystawców minęły bezpowrotnie.
Czy w takim razie targi nie mają już przyszłości? Owszem mają. Tylko nie samochodowe, a już na pewno nie w dotychczasowej formule.

NEWSY
Polecane
Wybór redakcji