Czas pożegnać manualną skrzynię biegów. Na rynku jest coraz mniej aut wyposażonych w ten rodzaj przekładni. Z czego to wynika?
Kilka miesięcy temu pisaliśmy, że w USA zaledwie 1,1% klientów kupuje nowy samochód z manualną skrzynią biegów. Już nawet „elektryki” cieszą się większą popularnością (1,9% ogólnej sprzedaży). Eksperci z firmy Edmunds (zajmującej się analizą rynku motoryzacyjnego) sprawdzili, że obecnie w Stanach Zjednoczonych tylko ok. 12,5% modeli jest dostępnych z ręczną skrzynią (41 spośród 327 wszystkich nowych aut osobowych). W 2006 r. ten odsetek wynosił 47%, a 10 lat później spadł do 27%.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jak zwykle można wskazać kilka. Przede wszystkim, współczesne „automaty” są znacznie bardziej dopracowane oraz zoptymalizowane pod kątem osiągów i obniżania zużycia paliwa. Kiedyś kupując samochód z automatyczną przekładnią należało się pogodzić z powolną zmianą biegów, gorszymi osiągami i znacznie wyższym spalaniem. Dziś „automaty” są szybsze od kierowcy, a duża liczba biegów czy tryb „żeglowania” sprawiają, że zużycie paliwa jest niższe.
Do tego coraz częściej decydując się na auto z ręczną przekładnią jesteśmy „skazani” na słaby silnik i skromne wyposażenie. Takie wersje kuszą atrakcyjną ceną, ale gdy postanowimy dokupić kilka dodatków, to okazuje się, że lepiej jest wybrać droższy wariant, łączony z mocniejszą jednostką i automatyczną skrzynią. Nie zapominajmy, że rosnąca popularność samochodów elektrycznych i hybrydowych także nie sprzyja „manualom”. W końcu „elektryki” zazwyczaj są wyposażone w 1-biegową przekładnię automatyczną, a hybrydy – w skrzynie bezstopniowe.
Wiele wskazuje na to, że ręczne skrzynie biegów wkrótce znikną z oferty, tak jak to się już dzieje w przypadku aut klasy premium. Teoretycznie manualne przekładnie mogłyby się jeszcze utrzymać w samochodach miejskich, bo w tej grupie niska cena odgrywa ważną rolę. Jednak ten segment rynku traci z powodu surowych norm emisji spalin, które paradoksalnie sprzyjają produkcji ogromnych SUV-ów z napędem hybrydowym, a nie małych aut z oszczędnymi, benzynowymi silnikami.
Będzie Wam brakować samodzielnej zmiany biegów? A może już od dawna jeździcie z „automatem? Jesteśmy ciekawi Waszych opinii.
Źródło: Motor1
klient płaci podwójnie, wpierw zmuszony do zakupu nowego auta z automatem, a potem za jego naprawę czy wymianę po 1000000 km , zysk dla producentów i ich serwisów
…ale przynajmniej jeździ wygodnie. Zresztą często 200, 300 albo i więcej tysięcy kilometrów bez naprawy automatu – kwestia dbania.
Bzdury
Jak ma wzrastać odsetek zakupionych samochodów z manualem, skoro producenci oferują coraz mniej takich aut ? Wzrost ilości kupowanych aut z automatem wynika jedynie z tego, że nabywcy są na to skazani, a nie z powodu wyższości tego rozwiązania. Ktoś powie: wygoda. Wygodą jest jeździć niezawodnym samochodem, bez trwonienia pieniędzy i czasu na naprawę nieudolnie skonstruowanych, a przy tym nietrwałych podzespołów. Samochód to przecież tak naprawdę niezbyt skomplikowane urządzenie. Skomplikowali go przez ostatnie lata „specjaliści” od ekologii i marketingu, uruchamiając tym samym proceder ograbiania nas z pieniędzy.
Flotowe auta jeżdżące w trasach też nieźle wyposażone kupowane są z manualem bo jednak sporo tansze w zakupie, a po autostradzie jedziesz głównie na 6 lub 5 biegu. Automat jest świetny na miasto. Używek po przebiegu np. 150tys też ludzie szukaja bardziej w manualu ze wzgledu na ewentualne koszty naprawy.