Rozległe parkingi przed dużymi sklepami kuszą część kierowców do mocniejszego wciśnięcia gazu czy zaciągnięcia hamulca ręcznego. Może oznaczać to jednak mandat sięgający 5000 zł!
Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, gdy aura zmniejsza przyczepność opon do nawierzchni, niektórzy kierowcy chcieliby sprawdzić zachowanie swojego pojazdu w nietypowej sytuacji i zobaczyć, czy uda się im wyjść z niej obronną ręką.
Driftowanie i inne zabawy na parkingu pod supermarketem nie są jednak dobrze widziane przez policjantów. Nawet jeżeli plac jest absolutnie pusty, można spodziewać się mandatu, a przynajmniej wnikliwej kontroli auta w celu znalezienia modyfikacji niezgodnych z prawem czy uszkodzeń dających powód do zatrzymania dowodu rejestracyjnego.
Okazuje się, że drift pod supermarketem nie zawsze musi być nielegalny. W Gdańsku zaczął działalność tor Driftwave. Zasady są proste – wystarczy zarezerwować miejsce, wybrać termin, wnieść opłatę i można legalnie „latać bokiem”. Godzinę zabawy wyceniono na 130 zł, za 3 godziny trzeba zapłacić 300 zł, a za tor na wyłączność przez 9 godzin – 5000 zł. Obiekt funkcjonuje w godzinach 10-21, przy czym co trzy godziny przewidziano 60-minutorwe przerwy.
Warto wiedzieć: Nawet 30 000 zł kary kręcenie bączków
Regulamin używania toru wymaga od kierowcy trzeźwości oraz zachowania zdrowego rozsądku podczas jazdy – zakazane jest generowanie niebezpiecznych sytuacji, palenie gumy w miejscu czy jazda na felgach. Auto musi być też sprawne, a za uszkodzenie obiektu, terenu wokół niego czy rozlanie oleju trzeba wnieść opłaty karne.
Pozostaje trzymać kciuki, by pomysł został powielony w innych częściach Polski. Wiele parkingów pod sklepami, zwłaszcza w godzinach pracy, jest w niewielkim stopniu obłożona, a ktoś, kto chciałby poznać zachowanie swojego auta w trudnej sytuacji w takich miejscach może zrobić to tanio i bez tworzenia zagrożenia dla innych czy narażania się na mandat.