Właściciel nowej Tesli Model Y nie spodziewał się, że podczas jazdy autostradą z auta może odpaść… dach. Poznaj szczegóły tego niecodziennego zdarzenia.
Tesla od dawna ma spore problemy z jakością montażu. O ile na takie niedoróbki jak złe spasowanie elementów nadwozia można jeszcze przymknąć oko, o tyle fakt, że z auta odpadają części budzi już uzasadnione oburzenie. Pisaliśmy już m.in. o kilku egzemplarzach Modelu 3, które „gubiły” tylne zderzaki w czasie jazdy, oraz o użytkowniku Tesli, któremu przy manewrowaniu w dłoniach została kierownica, bo w fabryce zapomnieli ją przykręcić.
Tym razem jednak sprawa dotyczy Modelu Y. Ten elektryczny crossover cierpi na wiele „chorób wieku dziecięcego” (wspominaliśmy o tym tutaj oraz tu), jednak ta historia przebija wszystko. Nathaniel Chien wraz ze swoimi rodzicami pojechał do pobliskiego salonu Tesli odebrać fabrycznie nowy egzemplarz Modelu Y.
W drodze do domu, jakieś 15 minut po wyjechaniu od dealera, w kabinie dało się słyszeć głośny świst powietrza, zupełnie jakby ktoś otworzył okno. Po chwili z samochodu odpadł… szklany dach. Właściciele auta zadzwonili na policję i zgłosili, że gdzieś na autostradzie mogą leżeć rozrzucone fragmenty Tesli, a następnie wrócili do salonu.
W serwisie dowiedzieli się, że najprawdopodobniej dach został niewłaściwie zamontowany lub… w ogóle go nie wklejono. Państwo Chien otrzymali od sprzedawcy propozycję bezpłatnej naprawy, jednak póki co z niej nie skorzystali – nie ukrywają, że woleliby wymianę pechowego egzemplarza na inny. W grę wchodzi także całkowite odejście od Tesli i zakup Lexusa.
Oczywiście w odpowiedzi na oryginalny post w serwisie Reddit pojawiło się mnóstwo komentarzy od fanów Tesli, którzy zarzucali Chienowi, że kłamie, a cała ta sprawa to fejk. Redakcji portalu InsideEVs udało się skontaktować z młodym Amerykaninem i potwierdzić, że to wszystko jednak prawda. Teraz pozostaje nam czekać na kontynuację tej historii.
Źródło: InsideEVs
