Jedną z częstszych usterek samochodów jest spalanie przez silnik nadmiernych ilości oleju. Problem można spróbować rozwiązać niskim nakładem czasu i środków.
Pod maskami pracują setki typów silników. Ich ogólne założenia konstrukcyjne są jednak zbliżone. Dotyczy to m.in. konstrukcji cylindrów, tłoków i zapewniających szczelność między nimi pierścieni tłokowych. Na każdy tłok zwykle przypadają trzy pierścienie – uszczelniający, zgarniający oraz kompresyjno-zgarniający.
Silnik traci kompresję, a więc traci moc i zaczyna spalać olej, gdy pierścienie ulegną mechanicznemu zużyciu. W niektórych modelach z powodu źle zaprojektowanych tłoków, pierścieni i rowków je utrzymujących dochodzi do zapieczenia pierścieni – ich przyblokowanie również oznacza problemy z kompresją.
Redakcja poleca: Koniec z ciągłymi dolewkami oleju. Oto niezawodny sposób za 45 zł!
Czyszczenie i ewentualna wymiana pierścieni jest możliwa po wyjęciu tłoków z silnika, co oznacza konieczność demontażu wielu elementów. Alternatywą jest czyszczenie chemiczne. Można je przeprowadzić na kilka sposobów. Stosowaną od lat metodą na rozruszanie zastanych pierścieni tłokowych jest wykręcenie świec lub bezpośrednich wtryskiwaczy oraz wpuszczenie przez ich gniazda do każdego cylindra porcji nafty. Należy ją pozostawić w silniku przynajmniej na kilka godzin. Efekt czyszczący można wzmóc, podając pierwszą porcję nafty na ciepłym jeszcze silniku oraz kontynuując proces przez kilka dni i obracając w tym czasie wał korbowy, by pierścienie mogły pracować, a nafta była sukcesywnie rozprowadzana. Aby uniknąć zanieczyszczenia silnika trakcie kręcenia otwory po świecach warto przykryć czystą tkaniną lub papierowym ręcznikiem. Bezpośrednio po zakończeniu procesu czyszczenia lub w niedługim odstępie czasu warto pomyśleć o wymianie oleju, by silnik nie musiał pracować na mieszaninie oleju.
W sprzedaży dostępne są też dedykowane preparaty do czyszczenia pierścieni tłokowych. Prowadzący kanał Miłośnicy Czterech Kółek udowodnił, że osady unieruchamiające pierścienie tłokowe można z powodzeniem rozpuścić płukanką do silnika.
Oczywiście wzrost kompresji mógłby nastąpić także w przypadku zastosowania płukanki zgodnie z przeznaczeniem, czyli wlania jej do oleju. Efekt nie byłby jednak równie mocny, jak w przypadku płukanki podanej do cylindrów. Dlaczego? Płukanka trafiająca na tłok wraz z olejem w mniejszym stopniu dotarłaby do jego górnych części.
Czy warto spróbować? Jak najbardziej! Jeżeli mechanik orzekł, że jedynym ratunkiem jest wymiana lub remont silnika, próba rozpuszczenia osadów na tłokach na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc. Koszty będą pomijalnie niskie. Pół litra nafty świetlnej kupimy za niecałe 10 zł, a ceny płukanek do silnika czy preparatów dedykowanych do czyszczenia pierścieni tłokowych nie przekraczają 40-50 zł.
A jak to się ma do uszlachetniaczy paliwa, które mają pomóc w podobny sposób?
Efekt gorszy niż zastosowanie płukanki do oleju.
Ale w sytuacji, kiedy elementy są już wyeksploatowane, to nie wiem, czy płukanka pomoże. Jako profilaktyka to i owszem.
Wszystko zależy od tego czy pierścienie są uszkodzone czy zapieczone. Warto to zrobić, koszt mały. Zapieczone pierścienie biorą się od kiepskiej jakości oleju i jego długim eksploatowaniu tym bardziej w mieście przy krótkich dystansach. Wymiana przy 30 to zwykła bujda bo ekologia. W trasie przy 15 a w mieście przy 10 tyś powinno sie wymieniać olej bo TBN szybko spada.
generalnie wydaje mi się, że można spróbować tej metody. 40 PLN to nie majątek, silnika raczej się nie zniszczy, a zaoszczędzić można. Jedyna uwaga, że chyba bym to nie próbował na droższych autach.