Wiele aut nie ma systemu samopoziomowania reflektorów. Jeżeli na pokład weźmiemy komplet pasażerów z bagażem, trzeba użyć pokrętła do korekcji położenia świateł. Wiele osób o tym zapomina.
Snop światła rzucanego na drogę przez reflektory samochodowe powinien padać na drogę pod optymalnym kątem. Jeżeli świeci zbyt wysoko – zacznie oślepiać innych i pogorszy się oświetlenie drogi przed pojazdem. Gdy reflektory świecą za nisko, droga zostaje dobrze oświetlona tylko bezpośrednio przez maską. Będziemy widzieli stanowczo zbyt mało. Wypoziomowanie nadwozia zmienia się wraz z jego obciążeniem – im bardziej obciążymy drugi rząd siedzeń czy bagażnik, tym snop światła bardziej będzie się podnosił. Żeby światła zawsze świeciły pod optymalnym kątem, samochody wyposażane są w korektory pochylenia lamp.
Zwykle ma on formę mechanicznego lub elektrycznego pokrętła z pozycjami 0, 1, 2 i 3 (zdarzają się modele ze skalą kończącą się na 5 czy 6). Niektóre modele, np. Fiaty, mają korektor położenia świateł ustawiany z menu komputera pokładowego. Z kolei starsze modele tego koncernu posiadały dwa przyciski.
By dowiedzieć się, jak właściwie ustawić światła, należy spojrzeć do instrukcji obsługi – tam znajdują się wskazówki dotyczące korekcji kąta pochylenia świateł w zależności od liczby pasażerów i stopnia załadowania bagażnika. Jeżeli instrukcji nie mamy, odpowiedzi można poszukać w internecie, a w ostateczności tak ustawiać światła, by granica światła i cienia np. na ścianie garażu, znajdowała się na tej samej wysokości, co przed obciążeniem pojazdu.
Jeżeli mamy samochód z ksenonowymi lub diodowymi reflektorami o pełnej mocy, korektora położenia świateł nie musimy szukać. Prawo wymaga, by takie pojazdy były wyposażone w system samopoziomowania reflektorów.