Konfigurując nowe auto lub szukając używanego warto zwrócić uwagę, czy ma ono elementy znacząco podnoszące komfort zimowej eksploatacji.
Współczesne samochody mogą być konfigurowane na różne sposoby. Przeróżne wersje wyposażeniowe, pakiety i pojedyncze opcje umożliwiają bardzo precyzyjne dopasowanie pojazdu do potrzeb kierowcy. Na przegranej pozycji nie są także zainteresowani zakupem używanego pojazdu – na rynku nie brakuje modeli dobrze przygotowanych do zimy. I bynajmniej nie mamy tu na myśli napędu na cztery koła. Gdy na felgi trafią dobre opony można bez niego żyć. Wystarczy raz przejechać się autem z innymi dodatkami, by nie wyobrażać sobie życia bez nich.
Jednym z popularyzatorów zimowych udogodnień jest Ford, który już w połowie lat 80. XX wieku zaproponował w limuzynie Scorpio podgrzewaną przednią szybę. Z czasem podgrzewana szyba o nazwie Quickclear została spopularyzowana i trafiła do pozostałych modeli firmy.
Jak działa podgrzewana przednia szyba? Podobnie jak tylna – z tą różnicą, że elementy grzejne nie są naniesione na jej powierzchnię, a są zatopione między zewnętrzną i wewnętrzną warstwą szkła. Do tego są znacznie cieńsze, by nie ograniczać pola widzenia. Już po kilkunastu sekundach od włączenia ogrzewania szyby lód zaczyna odchodzić od powierzchni szkła. Na osiągnięcie podobnego efektu w przypadku próby ogrzewania szyby dopiero co uruchomionym silnikiem konieczne byłoby odczekanie przynajmniej 10 minut. Technologia Quickclear doskonale nadaje się także do usuwania pary wodnej z szyby – w okresie jesienno-zimowym to prawdziwa zmora zmotoryzowanych. Nie powinno więc dziwić, że rozwiązanie Forda zaczęło być naśladowane przez inne marki.
Walka z lodem na szybach – także bocznych – jest najmniejszym problemem w samochodach elektrycznych. Ich szybko działające ogrzewanie w ciągu kilku minut na tyle nagrzewa wnętrze, by lód dało się ściągnąć z szyb. Ale tak naprawdę nawet nie trzeba na to czekać. Przykładowo – użytkownik Mustanga Mach-E może ustawić zdalne, aktywizowane kluczykiem włączanie ogrzewania oraz podgrzewania foteli i kierownicy na 5, 10 czy 15 minut.
Alternatywą jest zaprogramowanie czasu odjazdu – samochód, jeszcze podłączony do ładowarki, będzie w stanie z odpowiednim wyprzedzeniem podgrzać wnętrze. W ten sposób nie traci się zasięgu, a rozpoczyna podróż w przyjemnie nagrzanym wnętrzu do którego można wsiąść bez krępującej ruchy kurtki, co korzystnie wpływa na komfort i bezpieczeństwo.
Jeżeli pokonujemy krótkie odcinki i chcielibyśmy uniknąć skoków temperatury, znacznie lepszym rozwiązaniem może być podgrzanie ciała poprzez fotele. Obecnie podgrzewane fotele są oferowane w większości wyższych wersji wyposażeniowych nawet małych aut lub w ramach tzw. pakietów zimowych. W większych modelach można także dokupić podgrzewaną kanapę. To istotny element z jeszcze jednego powodu. W aucie z silnikiem spalinowym na ciepło z wentylacji trzeba poczekać aż silnik nabierze nieco temperatury i będzie w stanie ogrzać nagrzewnicę. W „elektryku” ciepło pojawia się niemal natychmiast, ale intensywnie pracujące ogrzewanie drenuje akumulator. Podgrzewane fotele zmniejszają obie niedogodności. W kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu jazdy są w stanie zapewnić przyjemne ciepło, a także pozwalają ograniczyć intensywność pracy ogrzewania, ale wciąż cieszyć się komfortem termicznym.
Zyskującym na popularności rozwiązaniem jest podgrzewana kierownica. Lata temu rozwiązanie odkryli i docenili motocykliści. Podgrzewane manetki nie tylko przyjemnie się trzyma – nie można zapominać, że przez dłonie przepływa krew, która wraca w kierunku serca. Podgrzewanie kierownicy nie działa więc punktowo – dzięki pracy układu krążenia rozprowadza ciepło po ramionach i górnej części ciała.
