Półtora roku temu strażnicy miejscy musieli zlikwidować swoje fotoradary. Czy przez to na drogach zrobiło się niebezpieczniej? ITS twierdzi, że tak. Jednak ich raport nie przestawia całej prawdy.
Uprawnienia straży miejskiej do obsługi fotoradarów przestały obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku. Instytut Transportu Samochodowego przedstawił raport, w którym twierdzi, że od tego momentu liczba wypadków w miejscach ich usytuowania wzrosła o 24%. Dużo gorzej przedstawiają się dane ich ofiar – rannych zostało 23% więcej, a śmierć poniosła prawie połowa więcej (46%). Teraz pozostaje kwestia przedstawienia przyczyn tak nagłego wzrostu tragedii na drodze. Warto jednak najpierw przyjrzeć się warunkom, a jakich przeprowadzano badanie ITS-u.
Nierzetelny raport
Okazuje się, że eksperci z ITS-u sprawdzili wszystkie 43 miejscowości, w których kiedyś stały fotoradary. Wysnute dane nie pochodzą jednak wyłącznie z konkretnych ulic ich ustawienia, a zebrane zostały z całego obszaru zabudowanego. Według wielu badań fotoradar ma tylko odcinkowy wpływ na bezpieczeństwo, dlatego nawet podczas jego funkcjonowania pozostałych ulic w okolicy nie można uznać za całkowicie bezkolizyjne. Ciężko zatem z takich danych określić, ile zmieniło się po zakryciu fotoradaru folią. Oprócz tego zastrzeżenia co do wiarygodności raportu można mieć także do okresu przeprowadzonego badania (zaledwie od maja do sierpnia) i sprawdzonych lokalizacji ulic, w których funkcjonowały urządzenia. Pod lupę wzięto tylko 7 z 400, a jak się okazało ofiar jest tyle samo albo nawet mniej.
Coraz bezpieczniej
Niezaprzeczalnym faktem jest, że na polskich drogach ma miejsce coraz mniej wypadków – o ile w 2016 roku tendencja lekko podskoczyła (o 2%), to w tym roku ich ilość zmniejszyła się o 9%. A trzeba przypomnieć, że gminne fotoradary nie wróciły na drogi. Kierowcy może i zwiększyli prędkość, lecz nie zawsze kończyło się to zdarzeniem drogowym.
Zobacz film: Sri Lanka