TestyTestFord Mustang Mach-E – 900 km jednego dnia elektrycznym SUV-em

Ford Mustang Mach-E – 900 km jednego dnia elektrycznym SUV-em

Nowy Ford Mustang Mach-E w wymagającym teście na zużycie prądu i zasięg – podczas jednodniowej wyprawy z Warszawy nad morze i z powrotem. Przy okazji sprawdziliśmy stan polskiej infrastruktury do ładowania aut elektrycznych.

Mustang Mach-E wywołał niemałe poruszenie. Ford zdecydował się na odważny krok: połączył blisko 60-letnią legendę z przyszłościową koncepcją elektrycznego SUV-a. Dodatkowy rozgłos najwyraźniej tylko mu sprzyja, bo nowy model cieszy się nieprzeciętną popularnością – w ciągu kilku miesięcy od debiutu zdążył przedrzeć się do czołówek list najpopularniejszych „elektryków” na wielu rynkach.

Paradoksalnie, Mustanga Mach-E z pierwowzorem łączy więcej niż nazwa, logo i motywy stylistyczne. Pierwszy Mustang debiutował w latach 60. ubiegłego stulecia jako odpowiedź na marzenia ludzi z powojennego boomu w USA – marzenia o przystępnym, fajnym sportowym aucie. Mustang Mach-E też odpowiada na pragnienia wielu nabywców… tyle że czasy się zmieniły – dziś wiele osób marzy o SUV-ie. Najlepiej elektrycznym, bo prąd kojarzy się z przyszłością motoryzacji.

Ford Mustang Mach-E ładowanie test 2021
Sylwetka Mustanga łączy dynamiczny, profil a la coupe z podniesioną płaszczyzną dachu – w rezultacie podróżujący z tyłu nie mają problemu z miejscem nad głowami.

W ramach testu postanowiliśmy sprawdzić elektrycznego Mustanga na 900-kilometrowej trasie z Warszawy do Gdyni i z powrotem. W jedną stronę skorzystaliśmy z płatnej autostrady, w drugą – z bezpłatnej trasy krajowej, zwanej „siódemką”, która częściowo składa się z odcinków dróg ekspresowych. Do dyspozycji mieliśmy topową dwusilnikową wersję AWD z napędem na obie osie oraz większym dostępnym akumulatorem (88 kWh netto; jest jeszcze wariant 68 kWh netto).

Start: 7:15, Praga-Południe, Warszawa

  • Przejechany dystans: 0 km
  • Stan naładowania akumulatora: 90%
  • Zużycie prądu (miasto): 15-18 kWh/100 km

Ze stolicy wyjechaliśmy jeszcze przed największymi korkami, z baterią naładowaną do 90%. „Przebicie się” przez miasto i dojazd do wylotu na Łódź ułatwiło nam skorzystanie z buspasa. W mieście Mustang Mach-E okazuje się zaskakująco oszczędny – przy mniejszym ruchu zużycie prądu spada nawet do 15 kWh/100 km (co dawałoby nawet 580 km zasięgu), a w korkach wzrasta do ok. 18 kWh/100 km (co przekłada się na możliwość jednorazowego pokonania blisko 490 km). Swój udział w tych wynikach ma porządna rekuperacja z funkcją jazdy „jednym pedałem”, która przy przewidywalnym stylu jazdy pozwala praktycznie nie sięgać do hamulca (jest też ustawienie standardowe, które przypomina jazdę spalinowym samochodem „na luzie”).

Przy planowaniu podróży korzystaliśmy zarówno z nawigacji w samochodzie, jak i z aplikacji Plug Share, która zawiera aktualną mapę ładowarek wraz ze szczegółowymi informacjami na ich temat. Za pomocą aplikacji kierowcy mogą oznaczać się podczas korzystania ze stacji, dając znać innym, że punkt jest akurat zajęty – to zwyczaj, który warto wdrożyć, użytkując pojazd elektryczny.

Do pokonania autostradą mieliśmy ok. 450 km (szacowany czas podróży miał wynosić 4:35 h). Teoretycznie dalibyśmy radę przejechać ten dystans nawet bez ładowania, ale nie z prędkością autostradową, dlatego zarówno nawigacja w Mustangu, jak i aplikacja Plug Share automatycznie wyznaczyły nam ładowanie na stacji po drodze.

Pokonywanie kolejnych kilometrów autostradą na pokładzie Forda nie jest męczące – kabina została bardzo skutecznie wyciszona, a stabilność prowadzenia oraz odporność na boczny przy 140 km/h są wzorowe jak na dużego SUV-a. Na pochwałę zasługuje też adaptacyjny tempomat z podążaniem środkiem pasa ruchu, którego działanie budzi duże zaufanie i który realnie zmniejsza obciążenie kierowcy.

Z tempomatem ustawionym na 145 km/h (realnie 140 km/h) Mustang Mach-E zużywał 29-30 kWh/100 km, co na jednym ładowaniu daje zasięg ok. 290 km. Tym samym model okazał się równie energochłonny jak nieco mniejsze „elektryki” pokroju VW ID.4 czy Skody Enyaq iV i oszczędniejszy od Mercedesa EQC i Audi e-tron 55 quattro, które w takich warunkach potrzebują ok. 32-33 kWh/100 km.

Pierwsze ładowanie: godzina 9:00, stacja Lotos, MOP Krzyżanów Wschód

  • Przejechany dystans (łącznie): 150 km
  • Stan naładowania akumulatora w momencie rozpoczęcia: 49%
  • Stan naładowania akumulatora w momencie zakończenia: 80%
  • Zużycie prądu (autostrada): ok. 30 kWh/100 km
  • Czas ładowania: 50 min

Aby utrzymać koszty podróży w ryzach, po przejechaniu 150 km (stan naładowania akumulatora 49%) skorzystaliśmy z ładowarki na stacji Lotosu – MOP Krzyżanów Wschód, gdzie za 24 zł można ładować się do woli, aczkolwiek przy ograniczonej mocy. Zgodnie z opiniami użytkowników zamieszczonymi w aplikacji PlugShare Mustang „tankował się” tutaj z mocą 39 kW.

Czas spędzony na ładowarce wykorzystaliśmy na dodatkowe zdjęcia i oględziny Mustanga. Mimo akumulatora zabudowanego w podłodze samochód ma spory prześwit (16-18 cm, zależnie od miejsca pomiaru), a jego funkcjonalność zwiększają dwa bagażniki. Przedni (81 l) ma praktyczne przegródki i korek spustowy do opróżniania np. z brudnej wody, a do tylnego (402 l) dostęp zawsze jest doskonały – elastyczna zasłona przestrzeni bagażowej jest bowiem przymocowana do pokrywy.

Ładowanie zakończyliśmy po 50 min, o 9:50, osiągając 80% „nabicia”. Powyżej tej wartości tempo ładowania w każdym aucie elektrycznym spada celem ochrony akumulatora. Poza tym częste „tankowanie” do pełna, zwłaszcza mocnym prądem, nie jest zalecane ze względu na trwałość baterii – to dobre rozwiązanie jedynie wtedy, gdy potrzebujemy jak największego zapasu energii i możemy samochód naładować np. nocą w domu, bez pośpiechu. W trasie optymalniejsze są ładowania do ok. 80%.

Do Gdyni, gdzie wyznaczyliśmy półmetek naszej podróży, pozostało nam 290 km. Mogliśmy pokonać ten dystans już bez ładowania, ale z uwagi na perspektywę powrotu oraz dobrze rozwiniętą infrastrukturę przy autostradzie zdecydowaliśmy się doładować Forda przed Trójmiastem, by nie szukać stacji w samej aglomeracji, a na „siódemce” mieć większy komfort z wyborem stacji. Przy okazji warto wspomnieć, że na samej „A-jedynce”, bezpośrednio przy autostradzie, na kierowców aut elektrycznych czeka blisko 10 stacji GreenWaya, Lotosu i Orlen oddalonych od siebie co kilkadziesiąt kilometrów, nie wspominając o punktach w pobliskich miastach.

Wybraliśmy punkt GreenWaya przy restauracji KFC (MOP Olsze Północ), gdzie dotarliśmy o 11:30, mając 12% zasięgu. W tym czasie dynamicznie pokonaliśmy 216 km ze średnią prędkością około 130 km/h, notując średnie zużycie prądu 28 kWh/100 km.

Drugie ładowanie: godzina 11:40, KFC, MOP Olsze Północ

  • Przejechany dystans (łącznie): 366 km
  • Przejechany dystans (od ostatniego ładowania): 216 km
  • Stan naładowania akumulatora w momencie rozpoczęcia: 12%
  • Stan naładowania akumulatora w momencie zakończenia: 80%
  • Zużycie prądu (autostrada): 28 kWh/100 km
  • Czas ładowania: 84 min

Na GreenWayu znów naładowaliśmy Mustanga do 80%, co trwało 1:24 h. Tym razem moc ładowania wynosiła blisko 50 kW, a jego koszt – w bazowej stawce dostawcy – to 135 zł.

Do Gdyni, a ściślej – na Nabrzeże Pomorskie, dotarliśmy o 14:35, mając jeszcze blisko 60% stanu naładowania akumulatora. Od rana przejechaliśmy 430 km. Na miejscu spędziliśmy około 40 minut, poświęcając czas na myjnię i krótką sesję zdjęciową.

W drogę powrotną „siódemką” wyjechaliśmy o 15:15. Od Warszawy dzieliło nas ok. 390 km, a w akumulatorze było 55% energii. Tym razem, z ciekawości, zaplanowaliśmy ładowanie na szybkiej stacji Orlenu o wysokiej mocy – w praktyce ok. 70-75 kW. Punkt mieścił się na MOP-ie Sople Zachód, 130 km od Gdyni. Dojechaliśmy tam ok. 16:40, z zapasem 17% energii.

Trzecie ładowanie: godzina 16:45, MOP Sople Zachód

  • Przejechany dystans (łącznie): 560 km
  • Stan naładowania akumulatora w momencie rozpoczęcia: 17%
  • Stan naładowania akumulatora w momencie zakończenia: 80%
  • Zużycie prądu (droga szybkiego ruchu): ok. 26 kWh/100 km
  • Czas ładowania: 50 min

Z uwagi na wysoką moc ładowanie na Orlenie było najbardziej komfortowe i w podobnej cenie jak na GreenWayu – za 60 kWh zapłaciliśmy 140 zł. Wolny czas poświeciliśmy na obiad i obsługę poczty elektronicznej. Z 80-procentowym zapasem mogliśmy już spokojnie dojechać do Warszawy, zwłaszcza podróż „siódemka” odbywa się z niższymi prędkościami niż „A-jedynką”. Trzeba się jednak pogodzić z ograniczoną dostępnością stacji ładowania wzdłuż tej trasy.

Podróżując wolniej, mieliśmy okazję sprawdzić zużycie prądu Mustanga Mach-E na drogach ekspresowych (123 km/h na tempomacie, realnie 120 km/h) – na odcinku kilkudziesięciu kilometrów komputer pokładowy wskazał 26 kWh/100 km, a więc sporo mniej niż podczas jazdy autostradowej. Z pełną baterią można by pokonać z takim „spalaniem” prawie 340 km.

Średnie zużycie energii na całej „siódemce” wyniosło 23 kWh/100 km, ale na pozamiejskich odcinkach dróg jednopasmowych (ograniczenie do 90 km/h z przerwami na tereny wsi) Mustang Mach-E zadowalał się zaledwie 15 kWh/100 km.

Ford Mustang Mach-E zużycie prądu droga ekspresowa
Bilans naszej podróży z Gdyni do Warszawy – zużycie na odcinku 360 km wyniosło 23 kWh/100 km.

Ostatecznie na Aleję Wilanowską w Warszawie dotarliśmy o 20:50, mając jeszcze komfortowy „zapas” energii – stopień naładowania akumulatora wynosił 15%.

Podsumowanie podróży

  • Łączny pokonany dystans: 840 km
  • Łączny czas jazdy: ok. 9 h
  • Łączny czas podróży z ładowaniami: ok. 12 h

W skrócie: jazda „elektrykiem” po Polsce, przynajmniej pomiędzy dużymi ośrodkami, nie jest już żadnym wyzwaniem. Biorąc pod uwagę dystans, jaki pokonaliśmy – co najmniej godzinna przerwa była wskazana, zarówno pod kątem odpoczynku, jak i jedzenia. Pierwsze dwa ładowania można było zresztą skrócić, decydując się na szybsze stacje niż Lotos czy GreenWay.

Gdyby główne krajowe drogi zostały „obstawione” stacjami o mocy 100 kW, podróże samochodem elektrycznym na większe odległości byłyby jeszcze bardziej komfortowe. Oczywiście wyzwaniem będzie rosnąca liczba aut elektrycznych – ale ponownie wszystko sprowadza się do infrastruktury… a także do wzajemnej kultury, świadomości oraz współpracy użytkowników tych pojazdów.

Z pewnością samochody na prąd przyczynią się do bezpieczniejszej, bardziej rozważnej jazdy – z zasady „premiują” bowiem zrównoważony styl jazdy. Napęd elektryczny ma ogromny potencjał osiągów, ale za szarżowanie może wystawić kierowcy słony rachunek.

Akurat Mustang Mach-E pozytywnie zaskoczył swoją efektywnością. Mamy tu do czynienia z ponad dwutonowym SUV-em klasy średniej o przepastnym wnętrzu, tymczasem jego zużycie energii jest nie tylko niższe od zbliżonych aut premium, ale również od mniejszych modeli popularnych marek. Jeśli dodać do tego szeroką gamę wersji napędowych z dwiema pojemnościami akumulatora – trudno dziwić się popularności Mustanga w segmencie aut elektrycznych.

To jednak nie koniec zaskoczeń. Wielki, pionowy ekran prezentuje się fascynująco, ale budził nasze obawy co do wygody obsługi. Tymczasem połączenie dużych kafelków, skrótów znane ze smartfonów, uporządkowanego menu i obsługi głosowej sprawia, że kierowca wcale nie tęskni za fizycznymi przyciskami i pokrętłami. Docenia za to dużą, niezwykle przejrzystą mapę.

Reszty można już się było spodziewać. Mustang Mach-E ma typowy dla Fordów „żywy” układ kierowniczy i sprężyste zawieszenie, które ponadprzeciętnie skutecznie radzi sobie z tłumieniem drgań pochodzących od nielekkiego akumulatora umieszczonego w podwoziu. Osiągi są wyśmienite – sprint do 100 km/h w naszych pomiarach okazał się jeszcze lepszy niż deklaruje producent (5,6 zamiast 5,8 s), a napęd 4×4 zapewnia znakomitą trakcję. No i miły detal: w sportowym trybie jazdy w kabinie rozlega się całkiem nieźle „symulowany” bulgot silnika V8.

To wszystko w sensownej – na tle konkurencji – cenie. Topowy Mustang Mach-E AWD 98 kWh kosztuje poniżej 300 tys. zł, a bazowy wariant RWD można kupić za 220 tys. zł i już ten ostatni jest niemal kompletnie wyposażony. A że nazywa się „Mustang”, choć jest SUV-em? Dla nabywców to z pewnością przyjemna wartość dodana do udanego na wskroś samochodu.

Czy czegoś nam brakowało? Jeśli przyłożyć do Mustanga Mach-E miarę auta sportowego, to przydałyby się lepiej wyprofilowane przednie fotele. Ale Ford ma już odpowiedź w postaci 487-konnej wersji GT, która seryjnie ma siedzenia Recaro, a do „setki” przyspiesza w 4,4 s.

Ford Mustang Mach-E: zalety i wady

Nadwozie i wnętrze
 +  mnóstwo miejsca na nogi i na szerokość, dobra jakość wykończenia, zaskakująco intuicyjna obsługa, dużo schowków
 –  przeciętnie wyprofilowane fotele, niezbyt duży bagażnik

Układ napędowy
 +  bardzo dobre osiągi, świetna reakcja na gaz, nienaganna trakcja, niskie zużycie prądu w mieście i na drogach jednopasmowych w trasie, pojemny akumulator i duży zasięg

Właściwości jezdne
 +  łagodne filtrowanie mniejszych nierówności, szybkie wygaszanie przechyłów, sprawna reakcja na skręt
 –  nieco gąbczaste wyczucie układu kierowniczego, lekkie wstrząsy na dziurach

Wyposażenie i cena
 +  sensownie skalkulowana cena zakupu, bogate wyposażenie seryjne, szeroka gama wersji napędu i baterii
 –  opcje powiązane w pakiet

Ford Mustang Mach-E: galeria zdjęć

Nie przegap najnowszych artykułów! Obserwuj Wybór Kierowców na FACEBOOKU

5 KOMENTARZE

NEWSY
Polecane
Wybór redakcji