PoradyPoradyDlaczego nie warto kupować diesla? 8 istotnych powodów

Dlaczego nie warto kupować diesla? 8 istotnych powodów

Przez lata trwał boom na jednostki wysokoprężne. Silniki o zapłonie samoczynnym mają wiele zalet, ale nie można też do nich podchodzić bezkrytycznie. Warto wiedzieć, dlaczego nie warto kupować diesla!

Turbodoładowanie i wtrysk bezpośredni zmieniły diesle, które osiągami i elastycznością przewyższyły silniki benzynowe, a pozostały od nich wyraźnie oszczędniejsze. Na niektórych rynkach diesle miały nawet 60% udziału w strukturze sprzedaży nowych aut. Tłumaczy to, dlaczego samochody z silnikami wysokoprężnymi są tak popularne na rynku wtórnym. Czy zasługują na zainteresowanie? Oczywiście, ale by być w pełni zadowolonym z zakupu, trzeba pamiętać o kilku aspektach. Sprawiają one, że w niektórych przypadkach może okazać się, że nie warto kupować diesla.

Wysoka cena zakupu

Koszt zakupu auta

Auto z silnikiem diesla jest trudniejsze w produkcji od benzynowego odpowiednika. W salonie przekłada się to na wyższy koszt zakupu nowego pojazdu. Co w przypadku używanych? Sprawa jest bardziej złożona. Diesla można kupić taniej od benzynowego odpowiednika. Nierzadko ma to miejsce, gdy diesle danej marki są owiane złą renomą i trudniejsze do odsprzedania (np. Mazdy czy Toyoty). Często diesel jest też tańszy z powodu wysokiego przebiegu czy ubogiego wyposażenia, które może wskazywać na flotową przeszłość. Kto chciałby kupić w miarę świeżego, zadbanego, regularnie serwisowanego diesla z niskim i udokumentowanym przebiegiem, a do tego z prywatnych rąk, raczej będzie musiał wydać więcej niż za auto benzynowe. Duże znaczenie ma też norma emisji – niska, która może ograniczać użyteczność pojazdu na zachodzie Europy lub generować wysokie opłaty z tytułu emisji, sprzyja niskim cenom starszych diesli.

Redakcja poleca: Dlaczego nie warto kupować hybrydy? 7 istotnych powodów

Możliwe trudności z odsprzedażą

Strefy ekologiczne

W Polsce coraz więcej mówi się o Strefach Czystego Transportu, czyli obszarach wyłączonych z ruchu dla konkretnych pojazdów. Jeżeli zostaną wprowadzone, uderzą głównie w użytkowników najstarszych diesli. Siłą rzeczy zainteresowanie nimi spadnie, a ceny będą topnieć. Co więcej – odsprzedaż takiego pojazdu nie będzie też łatwa. Nieprzypadkowo z Niemiec w dosyć atrakcyjnych cenach „wyjeżdżały” diesle, które nie mogły otrzymać tzw. zielonej plakietki. U nas z powodu SCT może być podobnie. Warto o tym pamiętać i zastanowić się, czy naprawdę chcemy kupić diesla z normą emisji niższą od Euro 5.

Zwiększone problemy z osprzętem i koszty obsługi serwisowej

Drozsze serwisowanie

Im nowocześniejsze silniki, tym osprzęt diesli i motorów benzynowych okazuje się zbliżony – może obejmować EGR, filtr sadzy czy dwumasowe koło zamachowe. W dieslu elementy są jednak narażone na większe obciążenia – momentem obrotowym, wibracjami czy sadzą. W rezultacie ich zużycie i konieczność wymiany mogą wystąpić wcześniej niż w aucie z silnikiem benzynowym, co generuje koszy. Warto przy tym pamiętać, że kluczowy jest styl i sposób eksploatacji. Diesel, który regularnie pokonywał długie trasy autostradą, może być mniej zużyty od silnika benzynowego, który użytkowano wyłącznie na krótkich odcinkach w mieście.

Dłuższy czas rozgrzewania

Bardziej skomplikowany osprzet

Diesle są oszczędne, bo mają wysoką sprawność. Oznacza to, że większa – niż w przypadku jednostek benzynowych – część energii zawartej w paliwie zostaje zamieniona na siły napędowe. To przekłada się na oszczędność. Z drugiej – diesel generuje mniej ciepła, co ciągnie za sobą różne konsekwencje. Zimą można zauważyć dłuższy czas na powiew ciepłego powietrza z układu wentylacji (w części modeli ten problem maskuje elektryczny dogrzewacz). Ciepło i energia spalin są też potrzebne samemu silnikowi. Im szybciej jest się on w stanie dogrzać, czy szybciej zaczyna pracować w optymalnych warunkach, a elementy osprzętu (np. turbosprężarka) są mniej narażone na zużycie. Temperatury są niezbędne w procesie samooczyszczania DFP czy nawet wypalania sadzy z wydechu, która może ograniczyć ruchomość łopatek kierownicy spalin w turbosprężarce. Świadomy użytkownik może zminimalizować potencjalne straty, delikatnie traktując zimnego diesla oraz okresowo zabierając do na podróż drogą ekspresową lub autostradą, co sprzyja wypalaniu sadzy.

Mniejszy zakres użytecznych obrotów

Mniejszy zakres uzytecznych obrotow

Praw fizyki oszukać nie sposób – olej napędowy spala się wolniej od benzyny, więc na dopalenie go potrzeba więcej czasu. Im wyższe obroty, tym suw pracy trwa krócej. Większość diesli może „kręcić się” do niecałych 5000 obr./min, ale zwykle nawet korzystanie z więcej niż 3500 obr./min nie ma większego sensu – lepsze efekty może przynieść włączenie wyższego biegu i rozpędzanie z wykorzystaniem kolejnej fali wysokiego momentu obrotowego. Nie można też zapominać, że część starszych jednostek cierpiała na wyraźną niemoc przy niskich obrotach. W okolicach 1500-1800 obr./min do akcji włączała się turbosprężarka. Na tle wolnossących jednostek benzynowych trudno było więc nie odnieść wrażenia, że diesel ma mocnego „kopa”. W rzeczywistości mniej płynnie oddawał siły napędowe, a do tego w węższym zakresie obrotów. Czy to wada? Niekoniecznie, ale trzeba pamiętać o tej specyfice i umiejętnie korzystać z charakterystyki diesla – zwłaszcza w samochodach z ręczną skrzynią biegów.

Wyższa hałaśliwość

Halas pracujacego diesla

W dieslu paliwo nie zapala się od iskry świecy. Tłoki sprężają powietrze, czemu towarzyszy wzrost jego temperatury. Do takiego stopnia, że podana w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób porcja oleju napędowego ulega zapłonowi. Mimo wprowadzenia wtrysków pilotażowych i innych technicznych sztuczek, diesle wciąż pracują z charakterystycznym i wyraźnie słyszalnym odgłosem. Topowe limuzyny dowodzą, że jego istotne ograniczenie jest możliwe, ale wymaga np. użycia dużej ilości materiałów wyciszeniowych, na co w popularnych autach producenci sobie raczej nie pozwolą – nie tylko ze względu na koszt, ale również masę pojazdu. Siłą rzeczy diesel będzie hałasował.

Niższa kultura pracy

Diesel 1.4 TDIProces spalania wtryskiwanego do cylindrów paliwa i duże zmiany ciśnienia w nich panującego sprzyjają powstawaniu wibracji. Można z nimi walczyć, sięgając po dwumasowe koła zamachowe czy wałki wyrównoważające. Nawet najdoskonalsze diesle nie osiągają jednak płynności pracy silników benzynowych z podobną liczbą cylindrów. Przez zakupem warto wybrać się ja jazdę próbną. Wydaje się to szczególnie ważne w przypadku trzycylindrowych jednostek, które generują sporo wibracji, a także silników z ograniczonym osprzętem, a więc bez dwumasowego koła zamachowego i turbo o zmiennej geometrii, co sprzyja nierównomierności pracy czy mniejszej płynności na gaz.

Wysoka masa, która pogarsza prowadzenie

Wyzsza masa

W komorach spalania silnika Diesla panują wysokie ciśnienia, więc blok i głowica muszą być dostosowane do ich znoszenia. Sam silnik – o czym już pisaliśmy wyżej – ma wiele elementów osprzętu, których zadaniem jest zwiększenie czystości spalin czy podniesienie kultury pracy. Wszystko to oznacza jednak, że na pokładzie diesla wozi się dużą liczbę dodatkowych kilogramów. Żeby nie być gołosłownym – 110-konny Golf VII z benzynowym silnikiem 1.0 TSI i sześciobiegową skrzynią waży od 1216 kg, a 1.6 TDI o takiej samej mocy, ale skrzynią „piątką” – 1299 kg. Czy różnica jest duża? 83 kg może nie sprawiać wrażenie kolosalnego balastu, ale pamiętajmy, że mowa o równowartości niemal dwóch worków cementu, które spoczywają nad przednią osią. Jej dociążenie sprawia, że kierowca odbiera samochód jako mniej zwinny. Przy pokonywaniu poważniejszych nierówności może to nasilać tendencję do bujania się po pokonaniu uskoku drogi czy wręcz dobijania przodem. Kto prowadzi samochód w dynamiczny sposób, może też zauważyć nasiloną tendencję do podsterowności.

Nie przegap najnowszych artykułów! Obserwuj Wybór Kierowców na FACEBOOKU

3 KOMENTARZE

NEWSY
Polecane
Wybór redakcji