NowościDlaczego nie należy kupować samochodu z początku produkcji?

Dlaczego nie należy kupować samochodu z początku produkcji?

Stara prawda mówi, że nie należy kupować samochodu z początku produkcji modelu. Dlaczego? Oto wytłumaczenie z dowodem z życia wziętym.

Wtajemniczeni twierdzą od lat, że jeśli już chcesz kupić nowe auto, należy jak ognia wystrzegać się aut z początku produkcji modelu. Powodem są grzechy wieku dziecięcego. Wszystkie nieprzewidziane przez konstruktorów efekty wychodzą wówczas na jaw. Oczywiście nie w pierwszych miesiącach. Trzeba dać czas użytkownikom na przejechanie dłuższych dystansów. Pozwolić na eksploatację w różnych warunkach pogodowych. Dopiero po roku, na pełną skalę zaczynają się ujawniać błędy konstrukcyjne. 

Taka rzeczywiście było przez lata. Wydawać się jednak mogło, że te czasy minęły. Komputeryzacją, automatyzacja, sztuczna inteligencja, uczenie maszynowe. To wszystko miało wyeliminować takie zjawisko raz na zawsze i rzeczywiście usterki mechaniczne n taką skalę jak w latach 80. czy 90. już się raczej nie zdarzają, ale… 

Właśnie! Jest jedno „ale…” i jest nim elektronika pokładowa. Zastępowanie rozwiązań mechanicznych elektronicznymi miało przynieść niezawodność. Tak brzmi wersja oficjalna. W rzeczywistości przyniosła, ale niższe koszty producentom. Tyle że niestety są też skutki uboczne i to całkiem poważne.

Elektronika gorsza od rozwiązań mechanicznych?

Nie chodzi tu wcale o to, że wiele rozwiązań polegających na zastąpieniu mechaniki elektroniką jest gorszych dla kierowców. To jest oddzielny temat. Chodzi o to, że elektronika wymaga oprogramowania, a ono jest znacznie bardziej awaryjne niż układy mechaniczne. Wszyscy wiemy, jak dziurawe są systemy operacyjne komputerów, jak szybko wychodzą kolejne aktualizacje software’u telefonów. Największe koncerny technologiczne mają z tym duży problem. Nie inaczej jest z producentami oprogramowania do komputerów samochodowych. 

Oto dowód z życia wzięty. Kupiłem nowy samochód z rocznika modelowego, w którym wprowadzono nowy system multimedialny. Samochód mechanicznie sprawował się przez dwa lata bez zarzutu, natomiast system multimedialny? Tragedia. Zawieszanie się było najmniejszym z problemów. Co któreś uruchomienie nawigacja nie startowała wcale. Zawieszanie się? Owszem, regularnie. Powolność działania? Standard. Naciskasz przycisk i czekasz 7 sekund na reakcję systemu. Najgorzej działał jednak CarPlay, a konkretnie nawigacje. Bez względu na to, czy Google Maps, czy Apple Maps, czy jakakolwiek inna. W kluczowych momencie, najczęściej przy dojeżdżaniu do skrzyżowania mapa rozpikslowywała się całkowicie. Po roku znalazłem patent. Wystarczyło zmienić ekran na wentylację i powrócić do CarPlay’a i wszystko wracało do normy. Tyle że w newralgicznym momencie, przy dużym ruchu takie działania nie należały do najbezpieczniejszych. Po roku przestałem więc korzystać z nawigacji ze smartfona. Pozostała mi oczywiście ta wbudowana w system multimedialny. Tyle że oczywiście nie była tak aktualna jak mapy Google. 

Nawigacja ekran

Problem z nawigacją był najbardziej irytujący, ale nie jedyny. Słuchając muzyki ze Spotify musiałem liczyć się z tym, że jeśli zdecydują się na odsłuchanie podcastu, to żeby później powrócić do muzyki, będę musiał odłączyć i podłączyć ponownie telefon.

I tak przez dwa lata. Przez cały ten czas nikt nie był w stanie mi pomóc, ani nawet wyjaśnić dlaczego tak się dzieje. W samochodzie byłem zakochany, ale system multimedialny znienawidziłem. 

A po dwóch latach…

Rozwiązanie zagadki pojawiło się dokładnie dwa lata po kupnie samochodu, czyli również dwa lata po wprowadzeniu systemu multimedialnego. Okazało się, że aż dwa lata zajęło producentowi wypuszczenie aktualizacji oprogramowania, które rozwiązało wszystkie te problemy.  Teraz system może nie jest demonem prędkości, ale się nie zawiesza i wszystko działa. Tyle że ja właśnie sprzedaję samochód. 

Przez dwa lata musiałem korzystać z niesprawnego systemu z powodu wadliwego oprogramowania. I tu przechodzimy do sedna sprawy. Samochody stają się jeżdżącymi smartfonami. Jednym się to podoba, innym nie. Ja nie mam nic przeciwko, nawet mi się to podoba. Za to nie podoba mi się to, że producenci nie są w stanie zapewnić serwisu oprogramowania na poziomie chociażby zbliżonym do komputerów czy telefonów. Można się więc spodziewać, że przy obecnym podejściu producentów takie sytuacje staną się codziennością. 

Wnioski

Jaki płynie wniosek z całej tej historii? O ile kiedyś, z obawy przed usterkami mechanicznymi wychodzącymi na jaw w pierwszym i drugim roku produkcji modelu, należało unikać kupna takiego auta, to teraz tym bardziej należy wystrzegać się nowych systemów elektronicznych. Niestety trzeba powiedzieć to wprost. Producenci samochodów nie radzą sobie z elektroniką i nie należy spodziewać się, że to się szybko zmieni. Zatem na wszelki wypadek zanim kupicie sobie nowy samochód, sprawdźcie czy przypadkiem nie ma nowego systemu multimedialnego.

I jeszcze jedno. Z końca produkcji też lepiej nie kupować. Wtedy zaczynają oszczędzać na materiałach…

Nie przegap najnowszych artykułów! Obserwuj Wybór Kierowców na FACEBOOKU

1 KOMENTARZ

NEWSY
Polecane
Wybór redakcji