Podróżowanie samochodem elektrycznym staje się coraz mniej opłacalne – grupa PGE wprowadza nowy cennik korzystania z ładowarek „elektryków”. Zobacz, ile zapłacisz i od kiedy obowiązują nowe taryfy.
Początek sierpnia nie napawa optymizmem u właścicieli samochodów elektrycznych. Jedna z wiodących firm świadczących usługi uzupełnienia energii w „elektrykach” – PGE Nowa Energia – kończy z zupełnie darmowym charakterem udostępniania swoich punktów dla kierowców aut z ekologicznym źródłem napędu. Od 31 lipca operator wprowadził naliczanie opłat za korzystanie z 11 stacji w trzech polskich miastach: w Lublinie (3 punkty), w Warszawie (3 punkty) i w Siedlcach (5 punktów). Kwestią czasu zapewne pozostaje, kiedy nowy cennik zacznie obowiązywać na pozostałych stacjach szybkiego ładowania PGE: w chwili obecnej jest już ich 40.
Jednak nie sam fakt wprowadzenia opłat powinien wzbudzić zainteresowanie. Kontrowersje pojawiają się w obrębie narzuconych stawek ładowania „elektryków”. Grupa PGE sporządziła bowiem trzy taryfy, różniące się mocą danej ładowarki, ceną za „zatankowanie” 1 kWh energii i opłatą za każdą minutę ładowania. Oprócz tego kierowcy na wstępie będą musieli wpłacić złotówkę, by w ogóle skorzystać ze stacji szybkiego ładowania. Wspomniane wyżej taryfy prezentują się następująco:
- ładowanie prądem zmiennym (AC) o mocy do 22 kW; koszt 1 kWh – 59 gr, cena za minutę ładowania – 7 gr;
- ładowanie prądem stałym (DC) o mocy do 30 kW; koszt 1 kWh – 1,45 zł, cena za minutę ładowania – 24 gr;
- ładowanie prądem stałym (DC) o mocy do 50 kW; koszt 1 kWh – 1,45 zł, cena za minutę ładowania – 29 gr.
Po przeanalizowaniu oferty PGE nasuwa się wniosek, że operator promuje w nim właścicieli drogich, przystosowanych do szybkiego ładowania samochodów elektrycznych. Co prawda cena za 1 kWh w przypadku dwóch mocniejszych urządzeń jest taka sama, ale uzupełnienie energii na najmocniejszej ładowarce zajmie o wiele mniej czasu, którego nie zrekompensuje niewiele większa dopłata za minutę ładowania na prądzie do 50 kW (tylko 5 groszy). Poszkodowani mogą się zatem czuć właściciele starszych i mniej zaawansowanych „elektryków”, których konstrukcja nie przewiduje możliwości ładowania urządzeniem o tak dużej mocy.
Do tej pory stacje firmy PGE były jednymi z ostatnich dostępnych dla kierowców zupełnie za darmo. Wprowadzenie opłat z pewnością nie zachęci do przesiadki na samochód elektryczny, nawet jeśli państwo z tego tytułu przewiduje niemałe dopłaty. Rosnące zasięgi najnowszych „elektryków” nie są w stanie zrekompensować kosztów przejechania 1 kilometra, który wg wyliczeń ekspertów ze strony Wysokienapiecie.pl w przybliżeniu wynosi tyle, co przejechanie go samochodem benzynowym: jest zatem droższe od podróżowania autem z silnikiem Diesla lub z zasilaniem LPG. W obliczu tego wszystkiego polskie drogi powoli przestają przypominać eldorado, o którym pisaliśmy jeszcze kilka miesięcy temu.
Ile zapłacimy za ładowanie na stacjach Lotos? Sprawdź stawki
Redakcja poleca także:
Ile jest samochodów elektrycznych na świecie? A ile w Polsce?
Jakie doświadczenie z „elektrykami” mają Polacy?
Co wiemy o Izerze – polskiej marce samochodów elektrycznych?