Niemiecka autostrada wciąż pozostaje synonimem motoryzacyjnej wolności. Sprawdzianowi na niej została poddana Skoda Scala z silnikiem 1.0 TSI. Ile udało się z niej wycisnąć?
Mimo że downsizning nie jest pomysłem ostatnich lat, wciąż nie brakuje opinii, że małe silniki nie sprawdzają się w większych autach, są niezbyt żywotne, paliwożerne i mają niską kulturę pracy.
Paradoksalnie takie sądy są często wydawane przez osoby, które nie miały styczności z autami nowej generacji. Od kilku lat downsizing jest już faktem, a jego efekty nierzadko pozytywnie zaskakują. Dobrym przykładem jest chociażby Skoda Scala z rozwijającym 115 KM i 200 Nm silnikiem 1.0 TSI. Obszerny test samochodu z naciskiem położonym na kwestie związane z downsizingiem pojawił się niedawno w serwisie Youtube – na popularnym kanale Petrolhead Number One.
Youtuber żartobliwie porównał trzycylindrowy silnik 1.0 TSI z kartonem mleka, po czym stwierdził, że będzie miał on sporo wartości odżywczych. Silnik został pochwalony za wysoką kulturę pracy, elastyczność, niezłe wyciszenie i dynamikę w zupełności wystarczającą do codziennej jazdy. Zwrócił także uwagę na zużycie paliwa, które w zależności od warunków wynosi 4-7 l/100 km.
Spora część testu została poświęcona jeździe z wysokimi prędkościami, które odbywały się na niemieckiej autostradzie (ta część testu zaczyna się tutaj). Scala w miarę jednostajnym tempem rozpędziła się do ok. 190 km/h. Po dłuższym rozpędzaniu na piątym biegu udało się uzyskać nawet licznikowe 209 km/h, co odpowiadało zmierzonym za pomocą GPS 201 km/h. Wynik idealnie pokrył się z obiecywaną przez producenta prędkością, a przecież w próbie brał udział demonstracyjny samochód dealera z niskim przebiegiem. Trudno zaryzykować więc stwierdzenie, że silnik o małej pojemności nie radzi sobie z napędzaniem kompaktowej Skody.
Polecamy: Redakcyjny test Skody Scali z silnikiem 1.5 TSI