TestyTest1165 km za darmo! Polskie drogi to prawdziwe Eldorado

1165 km za darmo! Polskie drogi to prawdziwe Eldorado

Wciąż nie brakuje opinii, że elektryczna motoryzacja to fanaberia, sieć ładowarek jest szczątkowa, a zasięg pojazdów na tyle symboliczny, że utrudnia ich normalne użytkowanie. Postanowiliśmy sprawdzić to empirycznie.

Pomysł na samochód elektryczny nie jest nowy. Dość powiedzieć, że w 1899 r. zasilany prądem pojazd La Jamais Contente jako pierwszy na świecie złamał barierę 100 km/h z wynikiem 105,882 km/h. W kolejnych latach do głosu doszły już silniki spalinowe. Świat na dobre przypomniał sobie o „elektrykach”, gdy konieczne stało się ograniczenie zużycia paliw kopalnych. Najpierw popularność zyskały spalinowo-elektryczne hybrydy, a później na drogi trafiły pojazdy napędzane wyłącznie silnikami elektrycznymi.

Redakcja poleca: Stacje ładowania aut elektrycznych. Typy gniazdek i czasy ładowania

W większości krajów samochody elektryczne nie są jednak całkowicie bezemisyjne, po prąd uzyskuje się w drodze spalania węgla. Proces ten jednak odbywa się w kontrolowanych warunkach, co sprzyja jego efektywności. Uwzględniając całkowity bilans energetyczny, który obejmuje też wydobycie, transport i przetworzenie ropy naftowej w benzynę lub olej napędowy, elektryki okazują się przyjaźniejsze dla środowiska (co w przypadku wielu modeli następuje przy przebiegach znacznie przekraczających 100 tys. km).

Ladowarka CCS na stacji Orlen
Niebawem taki widok stanie się powszechny na stacjach paliw. Na wybranych punktach Orlenu i Lotosu pojawiają się punkty szybkiego ładowania. Z należących do płockiego koncernu można jeszcze korzystać bez ponoszenia opłat. Gdański koncern oczekuje już opłat. Stawka jest stała – kierowca zapłaci 24 zł bez względu na długość ładowania oraz ilość pobranej energii, co zwłaszcza przy „nabijaniu” do pełna dużych akumulatorów jest bardzo korzystną ofertą.

Moda na elektryczną motoryzację dotarła także do Polski. Nad Wisłą mamy zarejestrowanych już blisko 11 tysięcy „elektryków”. Ich liczba będzie rosła, bo do wyboru jest coraz więcej ciekawych modeli. Obecnie na zakup auta na prąd trzeba przeznaczyć ok. 150 tys. zł, co przy pnących się cenach kompaktów z bogatszym wyposażeniem i mocniejszym silnikiem przestaje być kwotą sprawiającą wrażenie ekstremalnej.

Ładowarka PGE
Swoją sieć stacji ładowania rozwija także PGE. Jeden słupek zamontowano w Jeleniej Górze, co w południowo-zachodniej części kraju rozwiązało problem z szybkim uzupełnianiem energii. Na razie korzystanie z ładowarki jest bezpłatne.

Atuty samochodów elektrycznych w postaci dobrych przyspieszeń są powszechnie znane. Testowany Hyundai Kona już po niecałych 8 sekundach od startu rozpędza się do 100 km/h. Auto niemal równym tempem auto przyspiesza do licznikowych 176 km/h.

Największe wrażenie robi jednak elastyczność – przejście od 60 do 100 czy 80 do 120 km/h jest błyskawiczne. Wszystko dlatego, że silnik elektryczny w bardzo szerokim zakresie obrotów oferuje maksymalny moment obrotowy, Kona nie musi budować ciśnienia doładowania, czy redukować biegów – jest wyposażona w przełożenie bezpośrednie (czyli skrzynię z jednym biegiem).

Hyundai Kona Electric - maksymalny zasięg
Poza trybami Sport, Comfort i Eco Kona oferuje tryb Eco+, w którym osiągi silnika ulegają ograniczeniu, a ogrzewanie wyłącza się. Maksymalizuje to zasięg – po naładowaniu do pełna komputer prognozuje 478 km.

Obawy wielu kierowców wciąż budzi zasięg. Pierwsze konstrukcje – np. Mitsubishi i-MIEV, Nissan Leaf czy BMW i3 przy korzystaniu z pokładowych udogodnień na jednym ładowaniu faktycznie przejeżdżały z trudem ponad 100 km. Od tego czasu pojemności akumulatorów znacznie wzrosły, a konstrukcje pojazdów udoskonalono. Mimo tego panuje przekonanie, że zasięg jest na tyle mały, że utrudnia codzienną eksploatację i przekreśla możliwość wyruszania w dłuższe podróże. Ile w tym prawdy postanowiliśmy sprawdzić, zabierając z Warszawy na Dolny Śląsk 204-konną Konę z akumulatorem o pojemności 64 kWh.

Hyundai Kona na Zamku Czocha
Zamek Czocha to jedno z ciekawszych miejsc w południowo-zachodniej części Polski. Jeszcze kilka lat temu dotarcie do niego samochodem elektrycznym z Warszawy z jednym tylko postojem na ładowanie akumulatorów nie wchodziło w grę. Obecnie przymusowy postój może trwać mniej niż godzinę.

By próba w jak największym stopniu oddawała realia typowej eksploatacji, wiodła autostradami, drogami ekspresowymi i niższych kategorii, górskimi serpentynami oraz gąszczem miejskich ulic w różnych miejscowościach.

Redakcja poleca: Szybciej, ale wolniej. Jak prędkość wpływa na zasięg samochodu elektrycznego?

Na liczącej 365 km trasie z Warszawy do Wrocławia nie uzupełnialiśmy prądu. By było to możliwe, wystarczyło utrzymywać prędkość na poziomie ok. 100-110 km/h. Szybsza jazda powoduje szybki drenaż akumulatora – wydłużenie czasu podróży spowodowane utrzymywaniem niższego tempa od dozwolonego jest mniejsze niż przy szybszej jeździe i doładowywaniu baterii. Dotarcie do Wrocławia zajęło niecałe 4,5 godziny, co daje średnią prędkość powyżej 80 km/h. Uzupełnienie zapasu prądu na stacji Orlenu z szybkiej ładowarki CCS nie kosztowało ani grosza. Słupek z prądem znajduje się w pobliżu centrum miasta, więc zamiast czekać w samochodzie, można było udać się na spacer połączony z posiłkiem.

Najstarsze drzewo w Polsce - cis
Osłonięty rusztowaniem z systemem zraszającym cis „Henryk” jest najstarszym drzewem w Polsce. Przez niemal 1300 lat był świadkiem wielu wydarzeń historycznych – w tym wojen, które naruszyły jego koronę. W XXI wieku na placu przed nim zaczęły pojawiać się bezszelestne samochody z napędem elektrycznym.

Kona doskonale odnalazła się także na krętych drogach południowej części Dolnego Śląska. Funkcja rekuperacji pozwoliła na hamowanie przed wieloma zakrętami bez dotykania lewego pedału – wystarczy dobrze obserwować drogę i wsłuchać się w reakcje samochodu, dopasowując do sytuacji siłę odzysku energii łopatkami za kierownicą.

Hyundai Kona - rekuperacja
Po zdjęciu nogi z gazu na wzniesieniu Kona rozpoczyna odzyskiwanie energii. Informacja o zasięgu odzyskanym dzięki rekuperacji pojawia się na prędkościomierzu. Intensywność procesu można regulować łopatkami znajdującymi się za kierownicą.

Na wyjściach z łuków drogi przydawał się wysoki moment obrotowy. Kona odjeżdżała z „agrafek” w tempie, jakiego mogłoby jej pozazdrościć wiele modeli o sportowych aspiracjach. Najsłabszym elementem układanki okazały się opony, które na nawierzchni gorszej jakości z trudem radziły sobie z przeniesieniem 395 Nm. Po wyłączeniu kontroli trakcji przy ostrym ruszaniu Kona potrafi zostawić za sobą chmurę białego dymu, a na mokrej nawierzchni zerwać przyczepność nawet przy 80-90 km/h. Jak widać, z prądem nie ma więc żartów…

Zobacz też: Hyundai Kona Electric – 2 grosze za kilometr

Dzień później korzystając z aplikacji PlugShare namierzyliśmy kolejną szybką ładowarkę – tym razem PGE – w Jeleniej Górze. Akumulator nie był mocno rozładowany, ale dla spokoju postanawiamy uzupełnić prąd do 100%. Znów wystarcza trwający niecałą godzinę spacer z przerwą na posiłek, by wrócić do naładowanego do pełna samochodu. Przed odjazdem, ale jeszcze przed odpięciem samochodu od słupka, uruchamiamy klimatyzację, co pozwala na szybkie schłodzenie wnętrza bez tracenia zasięgu (godzinę uruchomienia „klimy” można też zaprogramować).

Mapa wyjazdu Koną
Podczas wyjazdu Hyundaiem Koną Electric na Dolny Śląsk były potrzebne cztery postoje pod stacjami ładowania – pierwszy, by ruszyć ze 100% energii w akumulatorze, kolejny we Wrocławiu, następny w Jeleniej Górze na dobicie ok. 25% prądu i ostatnie we Wrocławiu, by do Warszawy również wyruszyć z nabitą do pełna baterią. /fot. Google Maps

W trasie powrotnej ponownie „dobijamy” prądu we Wrocławiu, by wrócić do Warszawy z zapasem energii jeszcze na 106 km. Przemierzyliśmy 1165 km ze średnią prędkością 71 km/h i zużyciem energii na poziomie 13,8 kWh/100 km (najniższe podczas testu wyniosło 11, a najwyższe – 16 kWh/100 km). To wszystko bez wydawania grosza na stacjach ładowania i poczucia, że czas na uzupełnianie prądu był czasem straconym – gdyby nie ładowanie, zapewne do dzisiaj nie wiedzielibyśmy, jak wygląda starówka w Jeleniej Górze…

Hyundai Kona Electric - zasięg
Po naładowaniu akumulatora do pełna przy zachowaniu rozsądnego tempa jazdy zasięg przekracza 450 km. W efekcie praktycznie całą Polskę można przemierzyć bez konieczności uzupełniania prądu.

Jeszcze 10 lat temu pierwsze współczesne samochody elektryczne (np. Mitsubishi i-MIEV) były dalekie od perfekcji – kosztowały dużo, jeździły wolno, miały mały zasięg i oferowały niski komfort jazdy. Po przygodzie z Koną jesteśmy spokojni o przyszłość motoryzacji zasilanej prądem. Nie zabraknie w niej miejsca na emocje, a alternatywny sposób zasilania wcale nie będzie uciążliwy. Wymusi jedynie nieco inne podejście do planowania trasy – zamiast uzupełniać paliwo w przypadkowym miejscu, wskazane będzie zatrzymanie obok szybkiej ładowarki w pobliżu której będzie można wybrać się na obiad czy krótki spacer.

Hyundai Kona Electric - zasięg koniec testu
W drodze z Wrocławia do Warszawy Kona pokonała 365 km z prędkościami oscylującymi między 95-110 km.h. W punkcie docelowym komputer pokładowy informował o 106 km zasięgu. To łącznie 471 km, czyli więcej niż wystarczający wynik.

Test kończymy po 1165,4 km. Ten pokaźny dystans Kona pokonała ze średnią prędkością 71 km/h, zużywając średnio 13,8 kWh. Na prąd, który trafił do akumulatorów nie wydaliśmy ani grosza. W przyszłości sytuacja nie będzie równie korzystna, bo wraz z popularyzacją aut elektrycznych oraz zakończeniu fazy testowej sieci ładowania, zniknie też możliwość darmowego „częstowania” się prądem.

Nie przegap najnowszych artykułów! Obserwuj Wybór Kierowców na FACEBOOKU
NEWSY
Polecane
Wybór redakcji